John Wayne " I don't do those things to other people and I require the same from them."
John Wayne " I don't do those things to other people and I require the same from them."
John Wayne " I don't do those things to other people and I require the same from them."
John Paul II Peace to the world Pope message:
" Do not be afraid! You the people have to decide about your own future
see the John Wayne video
Tuesday, December 30, 2008
For Polish geothermal project and others renewable energies
For Polish geothermal project and others renewable energies
Please we need help now Urgent! PLEASE DONATE
prof.dr hab.Ryszard Kozłowski
Category: Science & Technology
Tags: geotermia radio maryja
Geothermal Power: It's Hot!
Geotermia cz.1
Geotermia cz.2
Geotermia cz.3
>
Brak zgody na zbiórkę For polish geothermal project and others renewable energies
o. Jan Król CSsR (2008-12-30)
Aktualności dnia
słuchajzapisz
Zobacz również inne publikacje związane z tym tematem:
AUDYCJE:
Brak zgody na zbiórkę - [2008-12-30]o. Jan Król CSsR
Niemcy stawiają na geotermię - [2008-12-17]red. Waldemar Maszewski
MSWiA wciąż nie pozwala na zbiórkę - [2008-12-15]o. Jan Król CSsR
Getermia wciąż do przodu - [2008-12-09]Kazimierz Kujda - były prezes NFOŚiGW
Wciąż bez zgody na zbiórkę publiczną - [2008-12-08]o. Jan Król CSsR
Sprawa toruńskiej geotermii - [2008-12-01]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Jak nie kijem to pałką... - [2008-11-17]prof. dr hab. Jan Szyszko - b. minister środowiska
Wykład profesora Ryszarda Kozłowskiego podczas spotkania potriotycznego w Kaliszu - [2008-11-15]
Wypowiedź poseł Urszuli Krupy podczas spotkania patriotycznego w Kaliszu - [2008-11-15]
Wypowiedź posła Witolda Tomczaka podczas spotkania patriotycznegow Kaliszu - [2008-11-15]
Zaproszenie do Kalisza - [2008-11-10]pos. Witold Tomczak, pos. Urszula Krupa
Oświadczenie senatorów Prawa i Sprawiedliwości skierowane do Ministra Środowiska Macieja Nowickiego w sprawie inwestycji geotermalnej w Toruniu, na którą Zarząd Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska odebrał pieniądze Fundacji "Lux Veritatis" - [2008-11-10]
List senatorów PiS do ministra środowiska - [2008-11-10]sen. Czesław Ryszka
Geotermia sprawą Polski - [2008-11-08]o. Tadeusz Rydzyk CSsR - Dyrektor Radia Maryja
Jest gorąca woda! - [2008-11-06]prof. Ryszard Kozłowski
Geotermia szansą dla Polski - [2008-10-03]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Kraje stawiają na geotermię - [2008-10-02]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Problemy ze zgodą na publiczną zbiórkę pieniędzy na inwestycję geotermalną w Toruniu? - [2008-09-27]o. dyr. Tadeusz Rydzyk CSsR
Rozpoczęcie odwiertów geotermalnych w Toruniu - [2008-08-30]o. Dyrektor Tadeusz Rydzyk CSsR
Geotermia Toruńska, sukces mimo przeszkód - [2008-08-30]min. Jan Szyszko
Odwierty geotermalne rozpoczęte - [2008-08-30]o. Jan Król CSsR
Badania geotermalne w Toruniu - [2008-08-29]o. Tadeusz Rydzyk CSsR, o. Jan Król CSsR
Geotermia - [2008-08-04]Stanisław Ślimak, wójt gminy Szaflary
Dlaczego geotermia - [2008-07-30]pos. Zofia Krasicka Domka
Koncesja fundacji "Lux Veritatis" - [2008-07-22]prof. Jan Szyszko, o. Dyrektor
Projekt geotermalny - [2008-07-14]pos. Jan Szyszko
Jakie mamy złoża? - [2008-07-01]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Geotermia - [2008-06-22]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Energetyka geotermalna, elektryczna i cieplna w Europie jako technologie dla przyszłości - [2008-06-18]prof. Ryszard Kozłowski
Dlaczego geotermia? cz.2 - [2008-06-10]prof. dr hab. Jan Szyszko, pos. Stanisław Zając, pos. Dariusz Bąk
Dlaczego geotermia? cz.1 - [2008-06-10]prof. dr hab. Jan Szyszko, pos. Stanisław Zając, pos. Dariusz Bąk
Niekompetencje ministra Nowickiego - [2008-06-06]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Blokada projektu geotermii w Toruniu - [2008-06-03]prof. dr hab Henryk Kozłowski, o. Dyrektor Tadeusz Rydzyk CSsR
Platforma niszczy geotermię - [2008-05-31]Materiał TV Trwam
Rząd nie wspiera geotermii - [2008-05-31]pos. prof. dr hab. Jan Szyszko
Zaprzepaszczenie wielkiej szansy dla Polski - [2008-05-30]prof. Ryszard Kozłowski
Pieniądze są, ale na inne cele? - [2008-05-30]pos. Gabriela Masłowska
Manipulowanie opinią publiczną - [2008-05-30]prof. Krystyna Czuba
Polski Punkt Widzenia: Skandaliczna decyzja Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej - [2008-05-28]pos. Jan Szyszko, o. Jan Król, Kazimierz Kujda
Umowa o odwierty geotermalne zerwana - [2008-05-28]Kazimierz Kujda
Rozmowa o. dyr. Tadeusza Rydzyka z pos. Janem Szyszko na temat geotermii - [2008-05-27]
Materiał TV TRWAM na temat odebrania dotacji na odwierty geotermalne fundacji "Lux Veritatis" - [2008-05-27]
Polski Punkt Widzenia: Ataki na Radio Maryja i Ojca Dyrektora - [2008-05-27]prof. dr hab. Bogusław Wolniewicz, red. Jan Maria Jackowski, red. Jacek Karczewski
Geotermia - [2007-11-03]prof. Ryszard Kozłowski
Znaczenie wód geotermalnych w leczeniu i profilaktyce zdrowia - [2006-04-12]prof. Jacek Zimny, prof. Ryszard Kozłowski, prof. Tomasz Karski
ARTYKUŁY:
OŚWIADCZENIE - [2008-12-30]
Powinniśmy oprzeć się na węglu i geotermii - [2008-12-14]
Czekają na zakończenie prac przy odwiercie. Wniosek o zbiórkę będzie wówczas bezzasadny - [2008-12-09]
Schetyna gra na zwłokę - [2008-12-09]
Jesteśmy bogatym Narodem - [2008-12-07]
Tusk zaszkodził wizerunkowi Polski - [2008-12-02]
Geotermia i polityka - [2008-11-25]
Geotermia to nasza specjalność - [2008-11-24]
Potrzebne są regulacje chroniące nasze zasoby - [2008-11-22]
Przekonamy sceptyków - [2008-11-19]
Toruń może być "zielonym liderem" - [2008-11-19]
Zamiast rozwiązywać problemy, atakuje się Radio Maryja - [2008-11-14]
A Niemcy stawiają na geotermię - [2008-11-08]
Trysnęła gorąca woda! - [2008-11-07]
Blokowanie geotermii odbije się czkawką - [2008-11-05]
Musimy wypełnić zobowiązania - [2008-11-03]
Czysta energia nie dla Polaków? - [2008-11-03]
Komu służą władze? - [2008-11-03]
Gorąca woda coraz bliżej - [2008-10-31]
Fundusz obiecuje pieniądze - [2008-10-23]
Geotermia daje nam szanse na rozwój - [2008-10-23]
Prywatna własność pogwałcona - [2008-10-23]
Mszczonów stawia na geotermię - [2008-10-01]
Kąpiele niosące zdrowie - [2008-10-01]
Geoenergetyka w Europie i w Polsce - [2008-10-01]
Energia z ziemi to dobry interes! - [2008-10-01]
Geotermia w polskich rękach - [2008-10-01]
Profesor Julian Sokołowski - odkrywca polskiej geotermii - [2008-10-01]
Budujmy Polskę, zamiast ją niszczyć - [2008-10-01]
Zielone światło dla geotermii - [2008-10-01]
Tysiąc metrów zdobyte - [2008-09-26]
Stawiamy na czyste rozwiązania - [2008-09-24]
Cudze chwalicie, swego nie znacie - [2008-09-12]
Fundusz obiecuje, ale nie płaci - [2008-09-09]
Wiercimy od soboty - [2008-09-01]
Wiertnia w ruch, ciepło buch! - [2008-08-30]
Alleluja i pod prąd! - [2008-08-30]
Korzystajmy z geotermii z głową - [2008-08-27]
Nie ociągajmy się z rozwojem geotermii - [2008-08-08]
Fundusz puchnie, a geotermia się nie rozwija - [2008-08-07]
Mamy zasoby, które dadzą nam niezależność - [2008-08-04]
Geotermią trzeba rozważnie zarządzać - [2008-08-02]
Czysta energia: tylko popierać! - [2008-08-01]
Pokażmy, że w Polsce się da! - [2008-07-30]
Odblokujmy odwierty! - [2008-07-29]
Rządy przemijają. Naród trwa - [2008-07-29]
Próbują nas zablokować - [2008-07-22]
Otrzymaliśmy - [2008-07-19]
Chcemy wykorzystać koncesję - [2008-07-16]
Projekt geotermalny - [2008-07-14]
Geotermia - gospodarcza strategia Niemiec - [2008-07-13]
Fundusz jak pies ogrodnika - [2008-06-07]
Zależy, kto wierci - [2008-06-05]
Co ci przypomina? - [2008-06-04]
Toruń czekał na ten projekt - [2008-06-03]
Była próba szukania "haków" - [2008-05-31]
Kłamstwo ma krótkie nogi - [2008-05-31]
To rozbój pod pozorem prawa - [2008-05-30]
Decyzja szkodząca gospodarce - [2008-05-30]
Fundusz ekologiczny czy polityczny? - [2008-05-30]
Projekt mógł przygotować każdy - [2008-05-29]
Niezwykle ważna inwestycja - [2008-05-28]
Tryumf partyjniactwa - [2008-05-28]
Temperatura jest wystarczająca - [2008-01-04]
Są fundusze na geotermię - [2007-11-07]
Czysta energia może ogrzać Toruń - [2007-11-05]
Energia przyszłości - [2006-06-30]
Niewykorzystana geotermia - [2006-06-30]
Postawa wykonawcy bardzo mnie zbudowała - [2006-01-01]
Polacy jako Polak z Polskim obywatelstwem prosze o pisanie listow protestu, email fax do tak szkodzacej decizji:
Grzegorz Schetyna
Wiceprezes Rady Ministrów,Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji
Grzegorz SchetynaUrodził się 18 lutego 1963 r. w Opolu. Jest absolwentem Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. W stanie wojennym był działaczem Solidarności Walczącej. Od 1986 do 1989 r. przewodniczący Niezależnego Zrzeszenia Studentów działającego na tej uczelni, członek Prezydium Krajowej Komisji Koordynacyjnej NZS. W 1990 r. został dyrektorem Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu, a od 1991 do 1992 r. był wicewojewodą. W 1991 r. został przewodniczącym Kongresu Liberalno-Demokratycznego we Wrocławiu, a następnie sekretarzem generalnym. W latach 1994-2001 był członkiem Unii Wolności, gdzie przez krótki czas pełnił funkcję zastępcy sekretarza generalnego partii. Od 1997 r. wybierany na posła kolejnych kadencji Sejmu. W 2001 r. zakładał Platformę Obywatelską. Jest sekretarzem generalnym tej partii. Od 1994 do 1997 r. był prezesem Sekcji Koszykówki Śląska Wrocław. W 1993 r. stworzył Radio Eska we Wrocławiu.
Informujemy, że adresy i numery telefonów poszczególnych departamentów, biur oraz jednostek organizacyjnych MSWiA dostępne są na naszej stronie internetowej w dziale Ministerstwo/Struktura.Dodatkowo, dzwoniąc pod numer telefonu centrali MSWiA: (0 22) 621 20 20 uzyskają Państwo informację o szukanym numerze telefonu.Jeśli chcielibyście Państwo przesłać emaila bezpośrednio na skrzynkę Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Grzegorza Schetyny, prosimy o nadsyłanie ich na adres minister@mswia.gov.pl.Przedstawicieli Mediów oraz Redakcje zapraszamy do przesyłania pytań drogą elektroniczną na adres rzecznik@mswia.gov.pl.Osoby chcące uzyskać informację z zakresu działania MSWiA, mogą przesłać wniosek o udostępnienie informacji publicznej na adres poczty elektronicznej wp@mswia.gov.pl, zapytania można kierować również listownie (wzór wniosku oraz informacja na temat zasad dostępu do informacji publicznej).Za merytoryczną zawartość strony internetowej odpowiada Wydział Komunikacji i Promocji (email: wp@mswia.gov.pl). Uwagi dotyczące obsługi technicznej strony prosimy wysyłać na adres webmaster@mswia.gov.pl.Zachęcamy do codziennego odwiedzania naszej strony internetowej. Dołożymy wszelkich starań, aby zamieszczone informacje spełniały Państwa oczekiwania.
Kontakt telefoniczny do Rzecznika Prasowego(Wydział Komunikacji i Promocji MSWiA):(0-22) 601-44-27,fax: (0-22) 622-79-73.Adres do korespondencji:Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracjiul. Stefana Batorego 5, 02-591 Warszawa
PROSIMY O DOTACJE DLA POLSKIEJ MYSLI TECHNICZNEJ I POSKIEJ GEOTERMII
PLEASE MAKE SMALL DONATION IF YOU CAN:
For polish geothermal project and others renewable energies
Konta złotówkowe
- PKO BP S.A. II/O Toruń
nr 69 1020 5011 0000 9602 0012 9130
- Bank Pocztowy S.A. O/Toruń
nr 77 1320 1120 2565 1113 2000 0003
z dopiskiem: "Dar na cele kultu religijnego"
Konta walutowe
EUR - PKO BP S.A. II/O Toruń
ul. Grudziądzka 4, 87-100 Toruń
nr 65 1020 5011 0000 9602 0105 7298
Funty GBP - PKO BP S.A. II/O Toruń
ul. Grudziądzka 4, 87-100 Toruń
nr 08 1020 5011 0000 9502 0105 7306
Dolary USD - PKO BP S.A. II/O Toruń
ul. Grudziądzka 4, 87-100 Toruń
nr 13 1020 5011 0000 9302 0105 7314
(Ofiarodawcy spoza Polski przed numerem konta winni dopisać symbol PL, a po numerze: SWIFT - BPKOPLPW)
Konto w USA
RADIO MARYJA, P.O. BOX 39565
CHICAGO, IL 60639-0565
Konto w Kanadzie
St. Stanislaus - St. Casimir's Polish Parishes - Credit Union Limited
40 John St., Oakville, ONT L6K 1G8
Numer konta: 84920
Please we need help now Urgent! PLEASE DONATE
prof.dr hab.Ryszard Kozłowski
Category: Science & Technology
Tags: geotermia radio maryja
Geothermal Power: It's Hot!
Geotermia cz.1
Geotermia cz.2
Geotermia cz.3
>
Brak zgody na zbiórkę For polish geothermal project and others renewable energies
o. Jan Król CSsR (2008-12-30)
Aktualności dnia
słuchajzapisz
Zobacz również inne publikacje związane z tym tematem:
AUDYCJE:
Brak zgody na zbiórkę - [2008-12-30]o. Jan Król CSsR
Niemcy stawiają na geotermię - [2008-12-17]red. Waldemar Maszewski
MSWiA wciąż nie pozwala na zbiórkę - [2008-12-15]o. Jan Król CSsR
Getermia wciąż do przodu - [2008-12-09]Kazimierz Kujda - były prezes NFOŚiGW
Wciąż bez zgody na zbiórkę publiczną - [2008-12-08]o. Jan Król CSsR
Sprawa toruńskiej geotermii - [2008-12-01]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Jak nie kijem to pałką... - [2008-11-17]prof. dr hab. Jan Szyszko - b. minister środowiska
Wykład profesora Ryszarda Kozłowskiego podczas spotkania potriotycznego w Kaliszu - [2008-11-15]
Wypowiedź poseł Urszuli Krupy podczas spotkania patriotycznego w Kaliszu - [2008-11-15]
Wypowiedź posła Witolda Tomczaka podczas spotkania patriotycznegow Kaliszu - [2008-11-15]
Zaproszenie do Kalisza - [2008-11-10]pos. Witold Tomczak, pos. Urszula Krupa
Oświadczenie senatorów Prawa i Sprawiedliwości skierowane do Ministra Środowiska Macieja Nowickiego w sprawie inwestycji geotermalnej w Toruniu, na którą Zarząd Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska odebrał pieniądze Fundacji "Lux Veritatis" - [2008-11-10]
List senatorów PiS do ministra środowiska - [2008-11-10]sen. Czesław Ryszka
Geotermia sprawą Polski - [2008-11-08]o. Tadeusz Rydzyk CSsR - Dyrektor Radia Maryja
Jest gorąca woda! - [2008-11-06]prof. Ryszard Kozłowski
Geotermia szansą dla Polski - [2008-10-03]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Kraje stawiają na geotermię - [2008-10-02]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Problemy ze zgodą na publiczną zbiórkę pieniędzy na inwestycję geotermalną w Toruniu? - [2008-09-27]o. dyr. Tadeusz Rydzyk CSsR
Rozpoczęcie odwiertów geotermalnych w Toruniu - [2008-08-30]o. Dyrektor Tadeusz Rydzyk CSsR
Geotermia Toruńska, sukces mimo przeszkód - [2008-08-30]min. Jan Szyszko
Odwierty geotermalne rozpoczęte - [2008-08-30]o. Jan Król CSsR
Badania geotermalne w Toruniu - [2008-08-29]o. Tadeusz Rydzyk CSsR, o. Jan Król CSsR
Geotermia - [2008-08-04]Stanisław Ślimak, wójt gminy Szaflary
Dlaczego geotermia - [2008-07-30]pos. Zofia Krasicka Domka
Koncesja fundacji "Lux Veritatis" - [2008-07-22]prof. Jan Szyszko, o. Dyrektor
Projekt geotermalny - [2008-07-14]pos. Jan Szyszko
Jakie mamy złoża? - [2008-07-01]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Geotermia - [2008-06-22]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Energetyka geotermalna, elektryczna i cieplna w Europie jako technologie dla przyszłości - [2008-06-18]prof. Ryszard Kozłowski
Dlaczego geotermia? cz.2 - [2008-06-10]prof. dr hab. Jan Szyszko, pos. Stanisław Zając, pos. Dariusz Bąk
Dlaczego geotermia? cz.1 - [2008-06-10]prof. dr hab. Jan Szyszko, pos. Stanisław Zając, pos. Dariusz Bąk
Niekompetencje ministra Nowickiego - [2008-06-06]prof. dr hab. Ryszard Kozłowski
Blokada projektu geotermii w Toruniu - [2008-06-03]prof. dr hab Henryk Kozłowski, o. Dyrektor Tadeusz Rydzyk CSsR
Platforma niszczy geotermię - [2008-05-31]Materiał TV Trwam
Rząd nie wspiera geotermii - [2008-05-31]pos. prof. dr hab. Jan Szyszko
Zaprzepaszczenie wielkiej szansy dla Polski - [2008-05-30]prof. Ryszard Kozłowski
Pieniądze są, ale na inne cele? - [2008-05-30]pos. Gabriela Masłowska
Manipulowanie opinią publiczną - [2008-05-30]prof. Krystyna Czuba
Polski Punkt Widzenia: Skandaliczna decyzja Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej - [2008-05-28]pos. Jan Szyszko, o. Jan Król, Kazimierz Kujda
Umowa o odwierty geotermalne zerwana - [2008-05-28]Kazimierz Kujda
Rozmowa o. dyr. Tadeusza Rydzyka z pos. Janem Szyszko na temat geotermii - [2008-05-27]
Materiał TV TRWAM na temat odebrania dotacji na odwierty geotermalne fundacji "Lux Veritatis" - [2008-05-27]
Polski Punkt Widzenia: Ataki na Radio Maryja i Ojca Dyrektora - [2008-05-27]prof. dr hab. Bogusław Wolniewicz, red. Jan Maria Jackowski, red. Jacek Karczewski
Geotermia - [2007-11-03]prof. Ryszard Kozłowski
Znaczenie wód geotermalnych w leczeniu i profilaktyce zdrowia - [2006-04-12]prof. Jacek Zimny, prof. Ryszard Kozłowski, prof. Tomasz Karski
ARTYKUŁY:
OŚWIADCZENIE - [2008-12-30]
Powinniśmy oprzeć się na węglu i geotermii - [2008-12-14]
Czekają na zakończenie prac przy odwiercie. Wniosek o zbiórkę będzie wówczas bezzasadny - [2008-12-09]
Schetyna gra na zwłokę - [2008-12-09]
Jesteśmy bogatym Narodem - [2008-12-07]
Tusk zaszkodził wizerunkowi Polski - [2008-12-02]
Geotermia i polityka - [2008-11-25]
Geotermia to nasza specjalność - [2008-11-24]
Potrzebne są regulacje chroniące nasze zasoby - [2008-11-22]
Przekonamy sceptyków - [2008-11-19]
Toruń może być "zielonym liderem" - [2008-11-19]
Zamiast rozwiązywać problemy, atakuje się Radio Maryja - [2008-11-14]
A Niemcy stawiają na geotermię - [2008-11-08]
Trysnęła gorąca woda! - [2008-11-07]
Blokowanie geotermii odbije się czkawką - [2008-11-05]
Musimy wypełnić zobowiązania - [2008-11-03]
Czysta energia nie dla Polaków? - [2008-11-03]
Komu służą władze? - [2008-11-03]
Gorąca woda coraz bliżej - [2008-10-31]
Fundusz obiecuje pieniądze - [2008-10-23]
Geotermia daje nam szanse na rozwój - [2008-10-23]
Prywatna własność pogwałcona - [2008-10-23]
Mszczonów stawia na geotermię - [2008-10-01]
Kąpiele niosące zdrowie - [2008-10-01]
Geoenergetyka w Europie i w Polsce - [2008-10-01]
Energia z ziemi to dobry interes! - [2008-10-01]
Geotermia w polskich rękach - [2008-10-01]
Profesor Julian Sokołowski - odkrywca polskiej geotermii - [2008-10-01]
Budujmy Polskę, zamiast ją niszczyć - [2008-10-01]
Zielone światło dla geotermii - [2008-10-01]
Tysiąc metrów zdobyte - [2008-09-26]
Stawiamy na czyste rozwiązania - [2008-09-24]
Cudze chwalicie, swego nie znacie - [2008-09-12]
Fundusz obiecuje, ale nie płaci - [2008-09-09]
Wiercimy od soboty - [2008-09-01]
Wiertnia w ruch, ciepło buch! - [2008-08-30]
Alleluja i pod prąd! - [2008-08-30]
Korzystajmy z geotermii z głową - [2008-08-27]
Nie ociągajmy się z rozwojem geotermii - [2008-08-08]
Fundusz puchnie, a geotermia się nie rozwija - [2008-08-07]
Mamy zasoby, które dadzą nam niezależność - [2008-08-04]
Geotermią trzeba rozważnie zarządzać - [2008-08-02]
Czysta energia: tylko popierać! - [2008-08-01]
Pokażmy, że w Polsce się da! - [2008-07-30]
Odblokujmy odwierty! - [2008-07-29]
Rządy przemijają. Naród trwa - [2008-07-29]
Próbują nas zablokować - [2008-07-22]
Otrzymaliśmy - [2008-07-19]
Chcemy wykorzystać koncesję - [2008-07-16]
Projekt geotermalny - [2008-07-14]
Geotermia - gospodarcza strategia Niemiec - [2008-07-13]
Fundusz jak pies ogrodnika - [2008-06-07]
Zależy, kto wierci - [2008-06-05]
Co ci przypomina? - [2008-06-04]
Toruń czekał na ten projekt - [2008-06-03]
Była próba szukania "haków" - [2008-05-31]
Kłamstwo ma krótkie nogi - [2008-05-31]
To rozbój pod pozorem prawa - [2008-05-30]
Decyzja szkodząca gospodarce - [2008-05-30]
Fundusz ekologiczny czy polityczny? - [2008-05-30]
Projekt mógł przygotować każdy - [2008-05-29]
Niezwykle ważna inwestycja - [2008-05-28]
Tryumf partyjniactwa - [2008-05-28]
Temperatura jest wystarczająca - [2008-01-04]
Są fundusze na geotermię - [2007-11-07]
Czysta energia może ogrzać Toruń - [2007-11-05]
Energia przyszłości - [2006-06-30]
Niewykorzystana geotermia - [2006-06-30]
Postawa wykonawcy bardzo mnie zbudowała - [2006-01-01]
Polacy jako Polak z Polskim obywatelstwem prosze o pisanie listow protestu, email fax do tak szkodzacej decizji:
Grzegorz Schetyna
Wiceprezes Rady Ministrów,Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji
Grzegorz SchetynaUrodził się 18 lutego 1963 r. w Opolu. Jest absolwentem Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. W stanie wojennym był działaczem Solidarności Walczącej. Od 1986 do 1989 r. przewodniczący Niezależnego Zrzeszenia Studentów działającego na tej uczelni, członek Prezydium Krajowej Komisji Koordynacyjnej NZS. W 1990 r. został dyrektorem Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu, a od 1991 do 1992 r. był wicewojewodą. W 1991 r. został przewodniczącym Kongresu Liberalno-Demokratycznego we Wrocławiu, a następnie sekretarzem generalnym. W latach 1994-2001 był członkiem Unii Wolności, gdzie przez krótki czas pełnił funkcję zastępcy sekretarza generalnego partii. Od 1997 r. wybierany na posła kolejnych kadencji Sejmu. W 2001 r. zakładał Platformę Obywatelską. Jest sekretarzem generalnym tej partii. Od 1994 do 1997 r. był prezesem Sekcji Koszykówki Śląska Wrocław. W 1993 r. stworzył Radio Eska we Wrocławiu.
Informujemy, że adresy i numery telefonów poszczególnych departamentów, biur oraz jednostek organizacyjnych MSWiA dostępne są na naszej stronie internetowej w dziale Ministerstwo/Struktura.Dodatkowo, dzwoniąc pod numer telefonu centrali MSWiA: (0 22) 621 20 20 uzyskają Państwo informację o szukanym numerze telefonu.Jeśli chcielibyście Państwo przesłać emaila bezpośrednio na skrzynkę Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Grzegorza Schetyny, prosimy o nadsyłanie ich na adres minister@mswia.gov.pl.Przedstawicieli Mediów oraz Redakcje zapraszamy do przesyłania pytań drogą elektroniczną na adres rzecznik@mswia.gov.pl.Osoby chcące uzyskać informację z zakresu działania MSWiA, mogą przesłać wniosek o udostępnienie informacji publicznej na adres poczty elektronicznej wp@mswia.gov.pl, zapytania można kierować również listownie (wzór wniosku oraz informacja na temat zasad dostępu do informacji publicznej).Za merytoryczną zawartość strony internetowej odpowiada Wydział Komunikacji i Promocji (email: wp@mswia.gov.pl). Uwagi dotyczące obsługi technicznej strony prosimy wysyłać na adres webmaster@mswia.gov.pl.Zachęcamy do codziennego odwiedzania naszej strony internetowej. Dołożymy wszelkich starań, aby zamieszczone informacje spełniały Państwa oczekiwania.
Kontakt telefoniczny do Rzecznika Prasowego(Wydział Komunikacji i Promocji MSWiA):(0-22) 601-44-27,fax: (0-22) 622-79-73.Adres do korespondencji:Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracjiul. Stefana Batorego 5, 02-591 Warszawa
PROSIMY O DOTACJE DLA POLSKIEJ MYSLI TECHNICZNEJ I POSKIEJ GEOTERMII
PLEASE MAKE SMALL DONATION IF YOU CAN:
For polish geothermal project and others renewable energies
Konta złotówkowe
- PKO BP S.A. II/O Toruń
nr 69 1020 5011 0000 9602 0012 9130
- Bank Pocztowy S.A. O/Toruń
nr 77 1320 1120 2565 1113 2000 0003
z dopiskiem: "Dar na cele kultu religijnego"
Konta walutowe
EUR - PKO BP S.A. II/O Toruń
ul. Grudziądzka 4, 87-100 Toruń
nr 65 1020 5011 0000 9602 0105 7298
Funty GBP - PKO BP S.A. II/O Toruń
ul. Grudziądzka 4, 87-100 Toruń
nr 08 1020 5011 0000 9502 0105 7306
Dolary USD - PKO BP S.A. II/O Toruń
ul. Grudziądzka 4, 87-100 Toruń
nr 13 1020 5011 0000 9302 0105 7314
(Ofiarodawcy spoza Polski przed numerem konta winni dopisać symbol PL, a po numerze: SWIFT - BPKOPLPW)
Konto w USA
RADIO MARYJA, P.O. BOX 39565
CHICAGO, IL 60639-0565
Konto w Kanadzie
St. Stanislaus - St. Casimir's Polish Parishes - Credit Union Limited
40 John St., Oakville, ONT L6K 1G8
Numer konta: 84920
Monday, December 29, 2008
Nazi Israel … Indeed
Nazi Israel … Indeed
Richard Falk, the professor of international law at Princeton University and the UN’s special rapporteur on the Palestinian territories, had accused Israel of violating international law, international humanitarian laws, and the Geneva Convention. He described Israel’s policies against Palestinians and its siege of Gaza as “war crimes”, “genocidal tendencies”, “holocaust implications”, and “holocaust-in-the-making”. He urged the International Criminal Court to look into the possibility of indicting Israeli leaders for war crimes.
Professor Falk had a little taste of Israel’s Nazi-like crimes and human rights violation when he traveled to Israel, last Sunday December 14th, 2008, to visit the Occupied West Bank and Gaza Strip to report on Israel’s compliance with human rights standards and international humanitarian law. The Israelis “detained” Professor Falk at the airport, treated his as a criminal and a threat to the state, humiliated him and deported him next day back to Geneva.
Despite Israel’s strong declaration that every Jew in the world is automatically granted full Israeli citizenship with all the protections this entails, and despite being a Jew himself, Professor Falk was not spared the humiliations and cruelty Israel treats its enemies with
Emboldened by the American blind and unconditional support, defiant Israel wanted to publicly give its finger to Falk and to the UN he represents, declaring itself above all international laws and above any criticism of its crimes and human rights violations even if such criticism comes from a Jew himself. Such defying humiliation of the world political body is meant to distract the UN, and thus the whole world, away from the holocaust it is perpetrating against the 1.5 million Palestinians in Gaza, and all its on-going war crimes against the rest of Palestinians throughout the whole Palestine.
Falk’s accusations of Israel’s Nazi-like holocaustal implications are no different from those made by John Dugard, his predecessor, in several reports on conditions in occupied Palestine. Many conscientious political figures, as well as regular citizens, around the world had described Israel’s policies in occupied Palestine in specific and in the Middle East in general as war crimes and threat to world peace.
Comparing the present-day Israel with Nazi Germany one discovers that the majority of the Israeli policies are the exact copies of the Nazi policies. Nazi Germany had invaded its European neighbors extending from England to Russia. Israel had also invaded all its neighboring countries; Egypt, Jordan, Syria, and Lebanon. It is also heavily involved in the invasion of Iraq and Afghanistan. Its tentacles had also reached African countries as far as South Africa, Somalia, Sudan, Angola, and Sierra Leone.
Nazi war machines used to invade resisting towns, line up the men in the center of the town to be executed in cold blood, and destroyed the whole town as a deterring example for any possible other resisting towns. Worse than the Nazis Israeli forces used to invade peaceful Palestinian towns, execute men, women and children in cold blood everywhere and anywhere they encounter them, dynamite their homes on top of their residents, and finally demolish the whole town making room for new Israeli colonies. Throughout 1948/49 Israelis had committed 70 ugly massacres against Palestinian villagers, and totally destroyed 675 Palestinian towns and villages including their churches and mosques. Such massacres and demolitions followed a set pattern, repeated in one village after the other, indicating a pre-meditated genocidal plan.
In the words of the late Israeli General Moshe Dayan: “The declaration of the State of Israel in 1948 was at the expense of ethnically cleansing 513 Palestinian villages, creating over 700,000 Palestinian refugees and expropriating their lands, homes and businesses in 78% of Palestine … There is not one single place built in this country that did not have a former (Palestinian) population.”
Israel is, still up till today, carrying these same genocidal Nazi-like holocaustal crimes gradually choking 1.5 million Palestinians in Gaza to death by starvation, thirst, lack of fuel and disease. Israeli army is in the process of demolishing 40 Palestinian villages in the Negev desert. Army bulldozers are daily destroying Palestinian homes in major Palestinian cities such as Jerusalem, Bethlehem, Hebron, Ramallah, and Nablus.
The Nazi army perpetrated many massacres against prisoners of war. They used to execute prisoners and dump them in graves the prisoners where ordered to dig for themselves. The Israeli army followed the same method of executing prisoners of war especially during 1956 and 1967 Israeli-Egyptian wars. This was reported in the Israeli Haaretz newspaper in June 27th 2000. The Egyptian Human Rights Organization Secretary-General, Muhammad Munib, submitted a report confirming that Israel had killed between 7,000 to 15,000 Egyptian prisoners of wars of 1956 and 1967. The report also identified the locations of 11 mass graves in Sinai and Israel in which thousands of Egyptian prisoners were buried.
The most prominent of these massacres was the El-Arish massacre, where Israeli forces murdered at least 150 Egyptian prisoners of war. Some of the prisoners were run over by Israeli tanks several times, a crime that is still practiced by Israeli army especially in the Gaza Strip. The story of the massacre was originally reported by Israeli eyewitnesses in Israel’s Yediot Ahronot newspaper, and later by Israeli journalist Ran Adelist on Israeli television. It was also reported by the Washington Report of May/June 1996 pages 27 and 28. The massacre was also recorded by the American USS Liberty surveillance ship that was sailing 12 miles off the shore of Gaza. This massacre was a serious war crime and could have been the main reason for the Israeli attack on the Liberty.
Worse than the Nazis the Israeli army had adopted the policy of targeting young Palestinian children in an attempt to “nudge” Palestinian families to leave the country for the sake of the future of the children, and/or to exhaust their financial resources in treating and caring for their disabled and crippled wounded children; the victims of Israeli snipers. Since the beginning of the second Palestinian Intifada, September 2000, Israeli forces have murdered 1050 children in the Gaza Strip and the West Bank; see also the Guardian, October 21, 2008, and Al-Jazeera, October 22, 2008. A Palestinian Centre for Human Rights report documented, with eyewitness testimonies, at least 68 children were murdered by Israeli army during 12 months from June 07 to June 07 just before the cease fire agreement. The child murder toll rose dramatically during the first six months of 2008 with the Israeli army massive assault of “Operation Winter Heat” against Gaza Strip. Children were directly targeted by Israeli snipers while walking in the streets, while standing in front of their homes, and even while sitting in their school rooms, also directly by drone missiles while playing in courts. They are also the indirect victims if Israeli deliberate targeting densely populated residential areas (Gaza is densely populated) including schools, hospitals and food markets.
The average age of the targeted children was ten years old according to a thousand-page document by Save the Children. The majority of these children were innocent bystanders not participating in any “hostile” activity or causing any threat to the heavily armed Israeli soldiers. In the 80% of the cases of targeted children, the Israeli army prevented the victim from receiving any medical attention. The report also documented that more than 50,000 child victims required medical attention for injuries including gunshot wounds, tear gas inhalation and multiple fractures. A bulletin titled “Deliberate Murder” published in 1989 by the Israeli League for Human and Civil Rights reported the targeting of Palestinian children by Israeli army and snipers from “special unit” had “carefully chosen” the children, who were shot in the head or heart and died instantaneously (Mike Berry & Greg Philo, ‘Israel and Palestine-Competing Histories’, Pluto Press, London, 2006, pp. 86-87).
According to the 1949 Fourth Geneva Convention, and the 1989 UN Convention on the Rights of the Child (signed by Israel) children are to be afforded special protection during international armed conflicts. Israel had, and still is violating these international laws.
Like Nazi Germany, who developed and used all kinds of new weapons including the V2 rocket bomb and nerve gas, Israel has used every kind of weapons, even new experimental ones, against Palestinian civilians. This included the Dumdum exploding bullets, nerve gas, experimental chemical and biological weapons, flying drones, and DIME (Dense Inert Metal Explosive) and the latest remote control high power machine guns (seer shoots) installed on the high towers of the imprisoning wall (separation wall) and operated by teen aged female soldiers in far away operating rooms like computerized war games. Israel is also know to be a nuclear weapon and is always hinting at using it if/when they feel threatened.
Nazi Germans were brainwashed and driven by a social supremacist ideology of the superior Aryan Race (Der Supermann). They believed that they were superior to the rest of the people and that they should rule the world. Similarly the Israelis are brainwashed and driven by the religious supremacist ideology of god’s chosen people in god’s promised land, and believe that it is their religious duty (mitzvah) to cleanse the world from all gentiles (non-Jews), and to establish a Jewish only world government in preparation for the coming of the Messiah. Such dangerous extreme ideology is taught to Israeli children since childhood.
Moshe Feiglin, who won a respectable position on the Likuds’ Knesset list for the upcoming Israeli election is an admirer of Hitler and his superior ideology. In an interview with the Ha’aretz Newspaper in 1995 he described Hitler as a military genius and a great nation builder. “Hitler was an unparallel military genius. Nazism had transformed Germany from a low to a fantastic physical and ideological status. The ragged, trashy youth body turned into a neat and orderly part of society and Germany received an exemplary regime, a proper justice system, and public order. … This was no bunch of thugs. They merely used thugs and homosexuals”. His holocaustal solution to the Palestinian problem, according to his Manhigut ha’Yehudit (Jewish leadership) website, is to order “the complete stoppage of water, electricity and communication” to the four million Palestinians in the West Bank and Gaza.
Feiglin expresses the inner sentiment of every Israeli political leader starting from their first Prime Minister Ben Gurion up to Tzipi Livni, the latest acting Prime Minister and Minister of Foreign Affair, who have been calling for the murder and the transfer of Palestinians out of the god’s promised land of Israel (Erez Israel). Their real policies become obvious and louder in their campaign rhetoric.
Such genocidal holocaustal tendencies are nurtured, encouraged and called for by top Israeli Rabbis and political leaders. Rabbi Yousef Obadia, the top Israeli religious leader, Rabbi Yisrael Rosen, director of the Tsomet Institute, Rabbi Mordechai Eliyahu, the leading religious authority in Israel’s religious national current and former chief Eastern rabbi for Israel, Rabbi Dov Lior, president of the Council of Rabbis of Judea and Samaria (the West Bank), Rabbi Shmuel Eliyahu, the chief rabbi of Safed and a candidate for the post of chief rabbi or Israel, Rabbi Eliyahu Kinvinsky, the second most senior authority in the Orthodox religious current, Rabbi Israel Ariel, one of the most prominent rabbis in the West Bank colonies, and Rabbi Yitzhaq Ginsburg, a top rabbi in Israel among many other extremist religious Israeli leaders are continually calling for total extermination and transfer of Palestinians.
Brainwashed and misguided Israelis, especially religious fundamentalists, regularly attack Palestinian towns, vandalize their churches, mosques and cemeteries with graffiti slogans such as “Death to Arabs”, “Gas the Arabs”, and “Mohammad is a pig”, occupying Palestinian after forcefully evicting their Palestinian owners, attacking farmers, burning their crops, cutting their fruit trees, poisoning their water wells, killing their farm animals, destroying properties, looting shops, terrorizing civilians and children and shooting people. Searching youtube.com for “Israeli settlers violence” to watch the hundreds of videos showing Israeli settlers terrorism.
One prominent similarity between Israel and the Nazis is their state sponsored terror groups. According to articles “Eichmann Tells His Own Damning Story”, Life Magazine, Volume 49, Number 22, (November 28th 1960) pp. 19-25, 101-112, and “Eichmann’s Own Story: Part II”, Life Magazine, December 6th 1960 pp. 146-161, Adolf Eichmann stated how Zionist leaders were idealist like Nazi leaders, willing to sacrifice hundred thousands of their own blood to achieve political goal. Lenni Brenner explains in his book “Zionism in the Age of Dictators”, in chapter 25, that Eichmann was referring here to a deal the Nazi struck with Zionist leaders, such as Hungarian Rezso Kastner, to save a few thousand hand-picked Zionists and wealthy Jews, who would immigrate to Palestine, in return for leading 750,000 Hungarian Jews, and other millions of European Jews to their death to make Jews “rightful victim”, so that World Zionist Organization would have the “right” to come “ before the bargaining table when they divide nations and lands at the war’s end … for only with (Jewish) blood shall we (Zionists) get the land.”
The Nazis set up Police Battalion 101, a terrorist group, whose sole purpose was hunting Jewish citizens, killing them and looting and destroying their property. Daniel Jonah Goldhagen states in his book “Hitler’s Willing Executioners” that Battalion 101 was responsible for “the deportation and gruesome slaughter in Poland of tens of thousands of Jewish men, women, and children”.
Israel had its own exact copy of Battalion 101 called Unit 101 under the terrorist Ariel Sharon, who later became Israel’s Prime Minister. Under Sharon’s leadership Unit 101 adopted the same criminal methods to terrorize Palestinians. It also implemented what became known as jeep raids; driving jeeps, with machine guns mounted on the front and rear, into Palestinian towns murdering inhabitants, dynamiting homes, and burning their fields. Since early 1950s Unit 101 was responsible for massacres in Palestinian towns such as Bureij refugee camp, Qibya, Idna, Surif, Wadi Fukin, Falameh, Rantis, Jerusalem, Budrus, Dawayima, Beit Liqya, Khan Younis and Gaza.
Israel had always resorted to terrorist attacks against Jews in other countries especially Arab countries, such as North African Arab countries, Iraq, Lebanon, and Jordan, to encourage Jewish Arab residents to immigrate to Israel. The Lavon Affair is just one famous terrorist related incident in Egypt.
In January 29th 1999 article in Israeli Ha’aretz paper, Gideon Spiro, a former member of the 890 battalion, stated that Unit 101 was an early, more primitive prototype for the more sophisticated liquidation units of Duvdevan and Shimshon established during the Intifada” Its operations were characterized by “lots of killing of civilians and little real combat”.
Israel is the only county in the world with many Prime Ministers, who were members of terrorist and state-sponsored terrorist organizations directly involved in slaughter of civilians. These include Golda Meir, Yitzhak Rabin, Menachem Begin, Yitzhak Shamir, Ehud Barak, Ariel Sharon, and Shimon Peres.
Arnold Toynbee wrote “It was a supreme tragedy that the lesson learnt by them (the Jews) from their encounter with the Nazi German Gentiles should have been, not to eschew but to imitate some of the evil deeds that the Nazis had committed against the Jews.”
Israelis and Jews of the world have relentlessly pursued Nazi war criminals for decades for their war crimes committed during WWII. They chased Nazi war criminals for the rest of their lives, even when they were old and close to their death, to make them pay for their crimes. No doubts in my mind that Israeli war criminals, in turn, will be pursued and sentenced for their war crimes committed against Arabs.
Richard Falk, the professor of international law at Princeton University and the UN’s special rapporteur on the Palestinian territories, had accused Israel of violating international law, international humanitarian laws, and the Geneva Convention. He described Israel’s policies against Palestinians and its siege of Gaza as “war crimes”, “genocidal tendencies”, “holocaust implications”, and “holocaust-in-the-making”. He urged the International Criminal Court to look into the possibility of indicting Israeli leaders for war crimes.
Professor Falk had a little taste of Israel’s Nazi-like crimes and human rights violation when he traveled to Israel, last Sunday December 14th, 2008, to visit the Occupied West Bank and Gaza Strip to report on Israel’s compliance with human rights standards and international humanitarian law. The Israelis “detained” Professor Falk at the airport, treated his as a criminal and a threat to the state, humiliated him and deported him next day back to Geneva.
Despite Israel’s strong declaration that every Jew in the world is automatically granted full Israeli citizenship with all the protections this entails, and despite being a Jew himself, Professor Falk was not spared the humiliations and cruelty Israel treats its enemies with
Emboldened by the American blind and unconditional support, defiant Israel wanted to publicly give its finger to Falk and to the UN he represents, declaring itself above all international laws and above any criticism of its crimes and human rights violations even if such criticism comes from a Jew himself. Such defying humiliation of the world political body is meant to distract the UN, and thus the whole world, away from the holocaust it is perpetrating against the 1.5 million Palestinians in Gaza, and all its on-going war crimes against the rest of Palestinians throughout the whole Palestine.
Falk’s accusations of Israel’s Nazi-like holocaustal implications are no different from those made by John Dugard, his predecessor, in several reports on conditions in occupied Palestine. Many conscientious political figures, as well as regular citizens, around the world had described Israel’s policies in occupied Palestine in specific and in the Middle East in general as war crimes and threat to world peace.
Comparing the present-day Israel with Nazi Germany one discovers that the majority of the Israeli policies are the exact copies of the Nazi policies. Nazi Germany had invaded its European neighbors extending from England to Russia. Israel had also invaded all its neighboring countries; Egypt, Jordan, Syria, and Lebanon. It is also heavily involved in the invasion of Iraq and Afghanistan. Its tentacles had also reached African countries as far as South Africa, Somalia, Sudan, Angola, and Sierra Leone.
Nazi war machines used to invade resisting towns, line up the men in the center of the town to be executed in cold blood, and destroyed the whole town as a deterring example for any possible other resisting towns. Worse than the Nazis Israeli forces used to invade peaceful Palestinian towns, execute men, women and children in cold blood everywhere and anywhere they encounter them, dynamite their homes on top of their residents, and finally demolish the whole town making room for new Israeli colonies. Throughout 1948/49 Israelis had committed 70 ugly massacres against Palestinian villagers, and totally destroyed 675 Palestinian towns and villages including their churches and mosques. Such massacres and demolitions followed a set pattern, repeated in one village after the other, indicating a pre-meditated genocidal plan.
In the words of the late Israeli General Moshe Dayan: “The declaration of the State of Israel in 1948 was at the expense of ethnically cleansing 513 Palestinian villages, creating over 700,000 Palestinian refugees and expropriating their lands, homes and businesses in 78% of Palestine … There is not one single place built in this country that did not have a former (Palestinian) population.”
Israel is, still up till today, carrying these same genocidal Nazi-like holocaustal crimes gradually choking 1.5 million Palestinians in Gaza to death by starvation, thirst, lack of fuel and disease. Israeli army is in the process of demolishing 40 Palestinian villages in the Negev desert. Army bulldozers are daily destroying Palestinian homes in major Palestinian cities such as Jerusalem, Bethlehem, Hebron, Ramallah, and Nablus.
The Nazi army perpetrated many massacres against prisoners of war. They used to execute prisoners and dump them in graves the prisoners where ordered to dig for themselves. The Israeli army followed the same method of executing prisoners of war especially during 1956 and 1967 Israeli-Egyptian wars. This was reported in the Israeli Haaretz newspaper in June 27th 2000. The Egyptian Human Rights Organization Secretary-General, Muhammad Munib, submitted a report confirming that Israel had killed between 7,000 to 15,000 Egyptian prisoners of wars of 1956 and 1967. The report also identified the locations of 11 mass graves in Sinai and Israel in which thousands of Egyptian prisoners were buried.
The most prominent of these massacres was the El-Arish massacre, where Israeli forces murdered at least 150 Egyptian prisoners of war. Some of the prisoners were run over by Israeli tanks several times, a crime that is still practiced by Israeli army especially in the Gaza Strip. The story of the massacre was originally reported by Israeli eyewitnesses in Israel’s Yediot Ahronot newspaper, and later by Israeli journalist Ran Adelist on Israeli television. It was also reported by the Washington Report of May/June 1996 pages 27 and 28. The massacre was also recorded by the American USS Liberty surveillance ship that was sailing 12 miles off the shore of Gaza. This massacre was a serious war crime and could have been the main reason for the Israeli attack on the Liberty.
Worse than the Nazis the Israeli army had adopted the policy of targeting young Palestinian children in an attempt to “nudge” Palestinian families to leave the country for the sake of the future of the children, and/or to exhaust their financial resources in treating and caring for their disabled and crippled wounded children; the victims of Israeli snipers. Since the beginning of the second Palestinian Intifada, September 2000, Israeli forces have murdered 1050 children in the Gaza Strip and the West Bank; see also the Guardian, October 21, 2008, and Al-Jazeera, October 22, 2008. A Palestinian Centre for Human Rights report documented, with eyewitness testimonies, at least 68 children were murdered by Israeli army during 12 months from June 07 to June 07 just before the cease fire agreement. The child murder toll rose dramatically during the first six months of 2008 with the Israeli army massive assault of “Operation Winter Heat” against Gaza Strip. Children were directly targeted by Israeli snipers while walking in the streets, while standing in front of their homes, and even while sitting in their school rooms, also directly by drone missiles while playing in courts. They are also the indirect victims if Israeli deliberate targeting densely populated residential areas (Gaza is densely populated) including schools, hospitals and food markets.
The average age of the targeted children was ten years old according to a thousand-page document by Save the Children. The majority of these children were innocent bystanders not participating in any “hostile” activity or causing any threat to the heavily armed Israeli soldiers. In the 80% of the cases of targeted children, the Israeli army prevented the victim from receiving any medical attention. The report also documented that more than 50,000 child victims required medical attention for injuries including gunshot wounds, tear gas inhalation and multiple fractures. A bulletin titled “Deliberate Murder” published in 1989 by the Israeli League for Human and Civil Rights reported the targeting of Palestinian children by Israeli army and snipers from “special unit” had “carefully chosen” the children, who were shot in the head or heart and died instantaneously (Mike Berry & Greg Philo, ‘Israel and Palestine-Competing Histories’, Pluto Press, London, 2006, pp. 86-87).
According to the 1949 Fourth Geneva Convention, and the 1989 UN Convention on the Rights of the Child (signed by Israel) children are to be afforded special protection during international armed conflicts. Israel had, and still is violating these international laws.
Like Nazi Germany, who developed and used all kinds of new weapons including the V2 rocket bomb and nerve gas, Israel has used every kind of weapons, even new experimental ones, against Palestinian civilians. This included the Dumdum exploding bullets, nerve gas, experimental chemical and biological weapons, flying drones, and DIME (Dense Inert Metal Explosive) and the latest remote control high power machine guns (seer shoots) installed on the high towers of the imprisoning wall (separation wall) and operated by teen aged female soldiers in far away operating rooms like computerized war games. Israel is also know to be a nuclear weapon and is always hinting at using it if/when they feel threatened.
Nazi Germans were brainwashed and driven by a social supremacist ideology of the superior Aryan Race (Der Supermann). They believed that they were superior to the rest of the people and that they should rule the world. Similarly the Israelis are brainwashed and driven by the religious supremacist ideology of god’s chosen people in god’s promised land, and believe that it is their religious duty (mitzvah) to cleanse the world from all gentiles (non-Jews), and to establish a Jewish only world government in preparation for the coming of the Messiah. Such dangerous extreme ideology is taught to Israeli children since childhood.
Moshe Feiglin, who won a respectable position on the Likuds’ Knesset list for the upcoming Israeli election is an admirer of Hitler and his superior ideology. In an interview with the Ha’aretz Newspaper in 1995 he described Hitler as a military genius and a great nation builder. “Hitler was an unparallel military genius. Nazism had transformed Germany from a low to a fantastic physical and ideological status. The ragged, trashy youth body turned into a neat and orderly part of society and Germany received an exemplary regime, a proper justice system, and public order. … This was no bunch of thugs. They merely used thugs and homosexuals”. His holocaustal solution to the Palestinian problem, according to his Manhigut ha’Yehudit (Jewish leadership) website, is to order “the complete stoppage of water, electricity and communication” to the four million Palestinians in the West Bank and Gaza.
Feiglin expresses the inner sentiment of every Israeli political leader starting from their first Prime Minister Ben Gurion up to Tzipi Livni, the latest acting Prime Minister and Minister of Foreign Affair, who have been calling for the murder and the transfer of Palestinians out of the god’s promised land of Israel (Erez Israel). Their real policies become obvious and louder in their campaign rhetoric.
Such genocidal holocaustal tendencies are nurtured, encouraged and called for by top Israeli Rabbis and political leaders. Rabbi Yousef Obadia, the top Israeli religious leader, Rabbi Yisrael Rosen, director of the Tsomet Institute, Rabbi Mordechai Eliyahu, the leading religious authority in Israel’s religious national current and former chief Eastern rabbi for Israel, Rabbi Dov Lior, president of the Council of Rabbis of Judea and Samaria (the West Bank), Rabbi Shmuel Eliyahu, the chief rabbi of Safed and a candidate for the post of chief rabbi or Israel, Rabbi Eliyahu Kinvinsky, the second most senior authority in the Orthodox religious current, Rabbi Israel Ariel, one of the most prominent rabbis in the West Bank colonies, and Rabbi Yitzhaq Ginsburg, a top rabbi in Israel among many other extremist religious Israeli leaders are continually calling for total extermination and transfer of Palestinians.
Brainwashed and misguided Israelis, especially religious fundamentalists, regularly attack Palestinian towns, vandalize their churches, mosques and cemeteries with graffiti slogans such as “Death to Arabs”, “Gas the Arabs”, and “Mohammad is a pig”, occupying Palestinian after forcefully evicting their Palestinian owners, attacking farmers, burning their crops, cutting their fruit trees, poisoning their water wells, killing their farm animals, destroying properties, looting shops, terrorizing civilians and children and shooting people. Searching youtube.com for “Israeli settlers violence” to watch the hundreds of videos showing Israeli settlers terrorism.
One prominent similarity between Israel and the Nazis is their state sponsored terror groups. According to articles “Eichmann Tells His Own Damning Story”, Life Magazine, Volume 49, Number 22, (November 28th 1960) pp. 19-25, 101-112, and “Eichmann’s Own Story: Part II”, Life Magazine, December 6th 1960 pp. 146-161, Adolf Eichmann stated how Zionist leaders were idealist like Nazi leaders, willing to sacrifice hundred thousands of their own blood to achieve political goal. Lenni Brenner explains in his book “Zionism in the Age of Dictators”, in chapter 25, that Eichmann was referring here to a deal the Nazi struck with Zionist leaders, such as Hungarian Rezso Kastner, to save a few thousand hand-picked Zionists and wealthy Jews, who would immigrate to Palestine, in return for leading 750,000 Hungarian Jews, and other millions of European Jews to their death to make Jews “rightful victim”, so that World Zionist Organization would have the “right” to come “ before the bargaining table when they divide nations and lands at the war’s end … for only with (Jewish) blood shall we (Zionists) get the land.”
The Nazis set up Police Battalion 101, a terrorist group, whose sole purpose was hunting Jewish citizens, killing them and looting and destroying their property. Daniel Jonah Goldhagen states in his book “Hitler’s Willing Executioners” that Battalion 101 was responsible for “the deportation and gruesome slaughter in Poland of tens of thousands of Jewish men, women, and children”.
Israel had its own exact copy of Battalion 101 called Unit 101 under the terrorist Ariel Sharon, who later became Israel’s Prime Minister. Under Sharon’s leadership Unit 101 adopted the same criminal methods to terrorize Palestinians. It also implemented what became known as jeep raids; driving jeeps, with machine guns mounted on the front and rear, into Palestinian towns murdering inhabitants, dynamiting homes, and burning their fields. Since early 1950s Unit 101 was responsible for massacres in Palestinian towns such as Bureij refugee camp, Qibya, Idna, Surif, Wadi Fukin, Falameh, Rantis, Jerusalem, Budrus, Dawayima, Beit Liqya, Khan Younis and Gaza.
Israel had always resorted to terrorist attacks against Jews in other countries especially Arab countries, such as North African Arab countries, Iraq, Lebanon, and Jordan, to encourage Jewish Arab residents to immigrate to Israel. The Lavon Affair is just one famous terrorist related incident in Egypt.
In January 29th 1999 article in Israeli Ha’aretz paper, Gideon Spiro, a former member of the 890 battalion, stated that Unit 101 was an early, more primitive prototype for the more sophisticated liquidation units of Duvdevan and Shimshon established during the Intifada” Its operations were characterized by “lots of killing of civilians and little real combat”.
Israel is the only county in the world with many Prime Ministers, who were members of terrorist and state-sponsored terrorist organizations directly involved in slaughter of civilians. These include Golda Meir, Yitzhak Rabin, Menachem Begin, Yitzhak Shamir, Ehud Barak, Ariel Sharon, and Shimon Peres.
Arnold Toynbee wrote “It was a supreme tragedy that the lesson learnt by them (the Jews) from their encounter with the Nazi German Gentiles should have been, not to eschew but to imitate some of the evil deeds that the Nazis had committed against the Jews.”
Israelis and Jews of the world have relentlessly pursued Nazi war criminals for decades for their war crimes committed during WWII. They chased Nazi war criminals for the rest of their lives, even when they were old and close to their death, to make them pay for their crimes. No doubts in my mind that Israeli war criminals, in turn, will be pursued and sentenced for their war crimes committed against Arabs.
Sunday, December 14, 2008
History - WW II - The Free Polish Forces - 48:05 MIN long video must watch
History - WW II - The Free Polish Forces - 48:05 MIN long video must watch
Saturday, December 13, 2008
Raport biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka przekazany ambasadorowi USA w Warszawie Arthurowi Bliss Lane'owi
Raport biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka przekazany ambasadorowi USA w Warszawie Arthurowi Bliss Lane'owi
Raport biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka przekazany ambasadorowi USA w Warszawie Arthurowi Bliss Lane'owi
/1946 wrzesień - 06, Kielce/
Zajścia kieleckie z dnia 4 lipca 1946 r.
WstępW dn. 4 lipca 1946 r. zaszedł w Kielcach fakt zamordowania 39 Żydów i 2 Polaków oraz poranienia 40 osób pochodzenia żydowskiego (liczba podawana przez urzędowy akt oskarżenia i przez prasę), mordowali mieszkańcy Kielc, akcja ich trwała zdaniem urzędowego aktu oskarżenia od godz. dziesiątej rano z przerwami do godziny prawie szóstej po południu. Cała polska prasa rządowa poświęciła temu faktowi mniejsze lub większe ustępy, zgodnym chórem stwierdzono, że chodziło tu o przygotowany przez organizacje podziemne, których nici sięgają aż generała Andersa, pogrom Żydów, że był to ruch o charakterze faszystowskim. Nikt jednak z tego obozu nie starał się o odpowiedź na pytanie, dlaczego ów "pogrom" trwał tak długo, nikt w prasie rządowej nie próbował przekonywająco wyjaśnić, dlaczego pogrom stał się możliwy w mieście wojewódzkim, w którym są silne oddziały milicji, służby bezpieczeństwa i wojska.
Przy uważnym czytaniu prasy rządowej czytelnikowi krytycznemu narzuca się szereg innych jeszcze pytań, powstaje mnóstwo niejasności, samo nawet ujęcie sprawy w prasie rządowej jest nieco dziwne. Mamy olbrzymie komentarze, o charakterze politycznym, powtarza się stale slogany o demokracji, faszyzmie, milczeniu kleru, półsłówkami lub jak najkrócej omawia się sam przebieg wypadków, zeznania świadków, nie wspomina o obronie, o zachowaniu się milicji, Urzędu Bezpieczeństwa, wojska itp.
Z lektury tej powstaje nieodparte wrażenie, że prasie rządowej chodzi nie tyle o wyjaśnienie konkretnego wypadku, jaki miał miejsce, ile raczej o jego wyzyskanie dla celów propagandowych, o użycie go jako argumentu wobec przeciwników ideowych w kraju i za granicą. W tych warunkach staje się koniecznością wyjaśnienie przyczyn, przebiegu i następstw zajść w Kielcach nie poprzez pryzmat korzyści, jaką ma z nich obóz rządzący w Polsce, lecz jedynie w imię prawdy, o ile da się ją tutaj uchwycić.
Opieramy się przede wszystkim na zeznaniach świadków naocznych, a nawet aktorów tej sprawy. Pochodzą oni z różnych sfer: inteligencja i ludzie prości, tacy, którzy nienawidzą Żydów i tacy, którym Żydzi są obojętni. Zeznania te nie były składane dla sądu, nie mają charakteru ani obrony, ani oskarżeń, robione były jako wspomnienia piszący lub mówiący zwykle nie wiedzieli, do jakiego celu mają one służyć. Opieramy się nadto na akcie oskarżenia, sporządzonym przez prokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej 6 lipca 1946 r., na świadkach procesu i na prasie.
Geneza wypadków kieleckich 4 lipca 1946 r.Pierwsze pytanie, które się nasuwa przy omawianiu zajść kieleckich, to pytanie, dlaczego do nich doszło. Prasa rządowa podkreśla sadyzm zabijających i powtarza za aktem oskarżenia, że tłum był podjudzany przez "reakcyjnych" zbrodniarzy, przez podżegaczy, podobno nawet przez umundurowanych andersowców. Jest to tłumaczenie zbyt symboliczne. Polacy nie mają opinii sadystów, poza tym w świetle doświadczenia historycznego widać, że narody stają się sadystyczne dopiero po dłuższym przygotowaniu propagandowym. Z Niemców na przykład robiono sadystów przez dziesiątki, o ile nie setki lat. Odpowiedź na postawione tu pytanie utrudnia i to, że w Kielcach nie było przedtem żadnych wystąpień antyżydowskich, że mieszka tu ludność spokojna, bądź co bądź katolicka, że mordowali - według urzędowego aktu oskarżenia - nie jacyś rozgoryczeni życiem bezrobotni lub nędzarze, lecz przedstawiciele drobnego mieszczaństwa, ludzie biedni, ale nie nędzarze.
Bezpośrednią przyczyną zajść miało być według aktu oskarżenia i prasy opowiadanie 9-letniego Henryka Błaszczyka, którego jakoby Żydzi mieli zamknąć w piwnicy, z której uciekł. Błaszczyk miał opowiadać na ulicy, że Żydzi go chcieli zabić. Ale rzecz jasna, że samo to tylko opowiadanie nie mogło sprowokować tak okrutnego zachowania się tłumu. Dlaczego więc miało ono miejsce? Odpowiedź może być tylko jedna. Dlatego, że tłum nienawidzi Żydów. Ta nienawiść mogła sprawić, że uwierzono opowiadaniu chłopca, że stało się ono ostatnią kroplą, która spowodowała wylew tej nienawiści w formie niesłychanie drastycznej. Rzecz jasna, że nie czuje się nienawiści do ludzi obojętnych, nieszkodliwych, nienawidzi się tylko wrogów czy też tych, których się za wrogów uważa i to z przyczyn, jeśli chodzi o tłum, konkretnych, jasnych, wyraźnych.
W Kielcach przyczyny tej nienawiści były dwojakiego rodzaju. Jedne miały charakter ogólny, były jak gdyby koniecznym tłem dla przyczyny specyficznej, wzburzającej szczególnie szerokie masy. Zanim jednak przejdziemy do ich omówienia, musimy tu podkreślić bardzo ważne zjawisko. Oto po olbrzymich mordach Żydów w roku 1943 dokonywanych przez władze niemieckie w Polsce ówczesnej, a więc i w Kielcach, nie było wrogiego nastawienia do Żydów i nie było antysemityzmu. Wszyscy współczuli Żydom, nawet ich najwięksi wrogowie. Wielu Żydów ocalili Polacy, boć przecież bez pomocy polskiej nie ocalałby żaden. Ratowano ich, choć były za to surowe kary, aż do kary śmierci włącznie. Tak było w roku 1944 i na początku roku 1945.
Po wejściu wojsk sowieckich, po rozciągnięciu władzy rządu lubelskiego na całą Polskę, ten stan rzeczy zmienił się gwałtownie. Zaczyna się niechęć do Żydów, szerzy się szybko, ogarniając szerokie masy społeczeństwa polskiego - wszędzie, a więc i w Kielcach, Żydzi są nielubiani, a nawet znienawidzeni na całym obszarze Polski. Jest to zjawisko nieulegające najmniejszej wątpliwości. Nie lubią Żydów nie tylko ci Polacy, którzy nie należą do żadnej partii lub też są w opozycji, ale nawet wielu spośród tych, którzy oficjalnie należą do partii rządowych. Powody tej niechęci ogólnej są powszechnie znane, w każdym razie nie wynikają one ze względów rasowych.
Żydzi w Polsce są głównymi propagatorami ustroju komunistycznego, którego naród polski nie chce, który mu jest narzucany przemocą, wbrew jego woli. Każdy Żyd ma poza tym dobrą posadę lub nieograniczone możliwości i ułatwienia w handlu i przemyśle, Żydów jest pełno w ministerstwach, na placówkach zagranicznych, w fabrykach, urzędach, w wojsku i to wszędzie na stanowiskach głównych, zasadniczych i kierowniczych. Oni kierują prasą rządową, mają w ręku tak surową dziś w Polsce cenzurę, kierują urzędami bezpieczeństwa, dokonują aresztowań.
Niezależnie od szerzenia komunizmu, nie odznaczają się oni taktem, zwłaszcza w stosunku do ludzi o przekonaniach niekomunistycznych. Są często aroganccy i brutalni. Wielu z nich nawet nie pochodzi z Polski. Przybywszy z Rosji, słabo mówią po polsku, jeszcze słabiej orientują się w stosunkach polskich. Na podstawie powyższych powodów powiedzieć zatem można, że sami Żydzi ponoszą lwią część odpowiedzialności za nienawiść, jaka ich otacza. Przeciętny Polak sądzi (mniejsza o to, słusznie czy niesłusznie), że prawdziwymi i szczerymi zwolennikami komunizmu w Polsce są tylko Żydzi, bo olbrzymia większość komunistów Polaków - to zdaniem ogółu - ludzie interesu, bezideowi, którzy są komunistami tylko dlatego, że im się to sowicie opłaca.
Tak się przedstawia tło ogólne wypadków kieleckich. Omówienie tej sprawy jest dlatego ważne, że rzuca ona światło na zachowanie się milicji i wojska podczas zajść kieleckich.
Obok tej przyczyny działała jednak na masy w Kielcach przyczyna druga, którą by można nazwać bezpośrednią. Już na parę miesięcy przed dniem 4 lipca 1946 r. rozchodziły się po Kielcach wersje o ginięciu dzieci obu płci. Księża z parafii kieleckich byli od czasu do czasu proszeni przez stroskanych rodziców o ogłaszanie z ambon wezwań, by ci, którzy mogą udzielić informacji o pobycie dzieci, powiadomili o tym rodziców. Ogłoszenia takie umieszczano i na słupach. Nie była to jakaś propaganda, bo dzieci ginęły rzeczywiście. Parę wypadków znanych jest z całą pewnością. Szeroki ogół uważał, że sprawcami ich są Żydzi, którzy na dzieciach popełniają mord rytualny, toteż skargi rodziców dzieci wpływały bardzo podniecająco przeciwko Żydom, zwłaszcza na ludzi prostych. Te niewątpliwe fakty ginienia dzieci oburzały nawet wielu ludzi z inteligencji. Niektórzy z nich informowali na przykład piszącego, że Żydzi dokonują transfuzji krwi z dzieci, a ofiary, z których pobrano krew, mordują.
Fakty tu opisane były meldowane milicji, która jednak okazywała wobec nich zupełną obojętność, nie przeprowadzając śledztwa, ale i nie dementując otrzymanych wiadomości. Ta bezczynność władz policyjnych utwierdzała szerokie masy w przekonaniu, że Żydom w Polsce wszystko wolno, że wszystko może im uchodzić bezkarnie.
Urzędowy akt oskarżenia, a za nim prasa rządowa wiążą wypadki kieleckie z referendum odbytym 30 maja 1946 r. Istotnie wiadomy z relacji tysięcy i dziesiątków tysięcy ludzi fakt, że co najmniej 90% uprawnionych głosowało "nie", a tymczasem władze rządowe ogłosiły, że było na odwrót, mógł wpłynąć na zwiększenie podniecenia mas ludowych, łatwiej ulegających podnietom uczuciowym. Nie wydaje się jednak, by ten czynnik odegrał poważniejszą rolę przyczynową w zajściach kieleckich.
Tenże akt oskarżenia, a za nim cała prasa rządowa piszą, bez żadnych dowodów co prawda, zupełnie gołosłownie, że "pogrom" ludności żydowskiej w Kielcach był specjalnie przygotowany przez WiN, NSZ i elementy wsteczne. Chodzi tu o dwie kwestie: specjalne przygotowanie pogromu i przygotowanie go przez WiN i NSZ. Tego wyjaśnienia zajść kieleckich przyjąć jednak nie można. Jest rzeczą znaną, zarówno z prasy z licznych procesów, jak i z opowiadań świadków, że organizacje podziemne rozporządzają sporą ilością broni wojskowej wszelkiego rodzaju, że potrafią staczać z komunistami prawdziwe bitwy. Jeżeli zatem one przygotowały i to specjalnie, a więc jako tako starannie wypadki kieleckie, to musieli brać w nich udział ludzie uzbrojeni i połowa przynajmniej Żydów padłaby od kul pistoletowych, wśród dowodów rzeczowych winny się znaleźć jakieś rewolwery czy pistolety automatyczne. Te rzeczy chyba nie ulegają wątpliwości. Prokurator rządowy, którzy tak dużo mówił o winie andersowców i NSZ, na pewno by i na mordowanie Żydów bronią tych czynników nie omieszkał zwrócić uwagę.Tymczasem jeden ze sprawozdawców procesu, niepodejrzany, bo piszący w gazecie komunistycznej, tak pisze o rozprawie sądowej: "Przed stołem sędziowskim postawiono stolik, na którym zostały złożone dowody rzeczowe: kamienie, cegły zbroczone krwią, kije, sztachety z płotów, rura od kaloryfera poplamiona krwią i rower damski".
Potwierdzają to uczestnicy procesu sądowego, nawet prokurator w akcie oskarżenia mówi, że Żydzi byli "wyrzucani i wypychani", gdzie rzucały się na nich grupy osób, masakrując ich "uderzeniami rur żelaznych, cegieł itp.". Nie ma tu mowy o broni palnej, zatem gdzie dowody o specjalnym przygotowaniu tych zajść i o przygotowaniu ich przez NSZ czy WiN? Owszem, rzeczywiście 2/3 Żydów zostało zamordowanych bronią wojskową, ale nawet prokurator nie przypisał za to winy tym organizacjom. Dalej, aktem oskarżenia objęto 12 osób, tymczasem nawet tenże prokurator nie zarzucił ani jednej z tych osób przynależności do NSZ lub WiN.
Twierdzenie zatem aktu oskarżenia o przygotowaniu wypadków kieleckich przez te organizacje należy uznać z pozbawione jakichkolwiek dowodów. Chyba że chodzi o przygotowanie moralne, ale to przecie - w świetle tego, co powiedziano wyżej - byłoby niemożliwe, gdyby w masach nie było nienawiści do Żydów z innych powodów, już przedtem nagromadzonej. Akt oskarżenia podaje na dowód swej tezy tylko to, że w tłumie usłyszano okrzyki: "Bić Żydów, niech żyje rząd sanacyjny, niech żyje Anders i niech żyje [Fragment tekstu nieczytelny] Żydów". Pierwszy z nich jest zrozumiały, bo nie tylko nawoływano do bicia, ale i bito naprawdę.
Drugi okrzyk jest już a priori zupełnie niemożliwy. Gdyby autor aktu oskarżenia był Polakiem, a przynajmniej jako tako orientował się w tym, co działo się w Polsce od roku 1939, to widziałby, jak jest niepopularny rząd sanacyjny i jeśli ktoś wzniósł taki okrzyk istotnie, to chyba dla zabawy lub po pijanemu, a w akcie oskarżenia nie wypadało tego powtarzać. Co ważniejsze jednak, to to, że nikt, absolutnie nikt ze świadków zajść kieleckich tych trzech ostatnich okrzyków nie słyszał, nawet podczas procesu zapytywani o to świadkowie faktowi temu przeczyli.
Dlatego z całą stanowczością trzeba stwierdzić, że aczkolwiek okrzyk: "niech żyje Anders" - byłby zupełnie zrozumiały ze względu na dużą popularność tego generała w Polsce, to jednak okrzyk ten wraz z drugim o rządzie sanacyjnym i o Hitlerze są po prostu wymysłem prokuratora, aczkolwiek powtórzyła ten fakt za nim prasa rządowa. Jest to kłamliwy trick propagandowy i nic więcej.
Akt oskarżenia mówi także, że "ustalono niezbicie, że wśród podżegaczy i zabójców znajdowali się nawet umundurowani andersowcy". Chodzi tu chyba o żołnierzy, którzy wrócili z armii polskiej na Zachodzie, innych przecież mundurów nie ma. Ci istotnie mogli być w tłumie i mogli brać udział w zabijaniu, ale akt oskarżenia sam obala wypowiedziane tu twierdzenie, jeżeli bowiem prokurator twierdzi, że coś ustalił "niezbicie", to daje na to dowody albo na podstawie zeznań oskarżonych, tymczasem - to dziwne - żadnego umundurowanego andersowca nie aresztowano, albo na podstawie zeznań świadków, tymczasem i tych nie zacytowano. I to zdanie zatem należy uznać za niezgodny z prawdą wymysł aktu oskarżenia, przeznaczony chyba dla własnych zwolenników i dla zagranicy. Tak się przedstawia tło i przyczyny pośrednie zajść kieleckich w dniu 4 lipca.
Sprawa Henryka Błaszczyka, bezpośredniego sprawcy zajść kieleckich
Nie mamy zamiaru opisywać szczegółowo wypadków dnia 4 lipca, bo nie chodzi nam o to, którego Żyda w jakim czasie zamordowano. Przedstawienie tak dokładne byłoby niemożliwe, gdyż nie rozporządzamy odpowiednim materiałem dowodowym. Zresztą czynów tłumu, dokonywanych często równocześnie w paru naraz miejscach, odtworzyć się nie da. Tu zeznania świadków są i muszą być chaotyczne. Toteż ograniczymy się tylko do tego, co z tych zeznań da się wydobyć niewątpliwie, a co dotyczy rzeczy dla nas istotnej. Należą do nich trzy sprawy: początek zajść, główne fazy i kto mordował. Te trzy zagadnienia dadzą się wyjaśnić z całą pewnością.
Początek zajść wiąże się z osobą 9-letniego chłopca Henryka Błaszczyka.
Według urzędowego aktu oskarżenia i prasy rządowej sprawa ta przedstawiała się następująco: w dniu 1 lipca chłopiec znikł "w nieustalonych na razie okolicznościach" z domu rodzicielskiego. "W toku śledztwa niezbicie ustalono", mówi tenże akt, że "chłopak znalazł się w odległej o 25 km od Kielc wsi Pielaki powiatu końskie i tu przebywał kolejno u trzech gospodarzy. W tym samym czasie na terenie Kielc rozpuszczono pogłoski o ginięciu dzieci, uprowadzanie których przypisywane było Żydom. W dniu 3 lipca wieczorem chłopiec powrócił do domu. Później, podczas procesu, ojciec chłopaka zeznawał, że nie pytał syna o to, gdzie był, lecz kazał mu się udać na spoczynek. Zainteresował się jednak tą sprawą sąsiad, a wtedy chłopiec - wracam do urzędowego aktu oskarżenia - "opowiedział wyuczoną i nieodpowiadającą prawdzie historię, jakoby spotkał na ulicy jakiegoś nieznajomego mężczyznę, który dał mu do niesienia paczkę i 20 zł na drogę. Mężczyzna jakoby zaprowadził go do domu zamieszkanego przez Żydów, gdzie odebrano mu paczkę i pieniądze, a jego samego wsadzono do małej i ciemnej piwniczki, nie dając mu jedzenia. Z piwnicy wydostał się on podobno potem przy pomocy jakiegoś chłopca, który podał mu przez okienko stołek, na który wszedłszy, uciekł oknem.
Rodzice chłopca na [podstawie] takiej opowieści, podmówieni przez osoby postronne, ustalone w śledztwie, tego samego dnia wieczorem zameldowali o tym Milicji Obywatelskiej, a wersję o zatrzymaniu i powrocie chłopca szerzono celowo po mieście. Rano dnia następnego rodzice chłopca, podmówieni, poszli znów z chłopcem na milicję, prowadząc go przez most i opowiadając o wypadku znajomym. Chłopak po drodze wskazał dom przy ul. Planty 7, gdzie rzekomo go więziono, i pokazał pierwszego napotkanego przypadkowo Żyda jako na sprawcę tego. W tym samym czasie na ul. Planty gromadził się już tłum. Po przyjściu rodziców z chłopakiem na komisariat MO wysłany został patrol 6 milicjantów celem ujęcia rzekomo podejrzanego osobnika, który na skutek wskazania chłopca został ujęty i osadzony w komisariacie MO.
Z komisariatu MO powtórnie wysłano patrol złożony z kilkunastu milicjantów celem przeprowadzenia rewizji i ustalenia miejsca, gdzie podobno miał siedzieć zatrzymany chłopak. Doraźne dochodzenie milicji ustaliło natychmiast ponad wszelką wątpliwość, że oświadczenia chłopaka są fałszywe i zmyślone, niemniej jednak podburzony tłum, widząc chłopaka i ulegając szerzonej przez agitatorów propagandzie, rozpoczął pogrom Żydów zamieszkałych przy ul. Planty nr 7".Tyle urzędowy akt oskarżenia. Moglibyśmy go uznać za prawdziwy opis początków wypadków, gdyby nie to, że jego analiza wywołuje pewne co do tego wątpliwości i gdyby nie sam proces sądowy, który wątpliwość tę jeszcze pogłębia.
Akt oskarżenia mówi, że chłopiec znikł 1 lipca "w nieustalonych na razie okolicznościach". Akt oskarżenia jest datowany 8 lipca, w chwili gdy to piszemy, jest 1 września, a zatem od 4 lipca upłynęło blisko już 2 miesiące. Prasa rządows codziennie prawie porusza wypadki kieleckie, a jednak do tej pory władze rządowe nie kwapią się z ogłoszeniem tych okoliczności, choć jest to sprawa niezwykle doniosła. Nie mógł ich ustalić i prokurator, choć miał na to 4 dni czasu, a ściśle biorąc, nie powinien był się zgodzić na sporządzanie aktu oskarżenia, dopóki nie miał pełnego materiału dowodowego. Jeżeli chłopiec 1 lipca opuścił dom i udał się do wsi Pielaki, to mógł to zrobić z następujących powodów: albo uciekł z domu na skutek złego traktowania, albo urządził sobie wycieczkę samowolnie, bez wiedzy rodziców, albo został do tego przez kogoś namówiony. Jest rzeczą dziwną, że nie udało się wydobyć od chłopca odpowiedzi na te pytania. Ale największej wątpliwości dostarczył sam proces sądowy. Urzędowy akt oskarżenia mówi, że chłopiec opowiadał "wyuczoną i nieodpowiadającą prawdzie historię" o przetrzymywaniu go przez Żydów.
Wiceminister bezpieczeństwa publicznego Wachowicz opowiedział to przedstawicielowi SAP-u w sposób bardziej szczegółowy: "Dziecko wzięte na spytki przez dwie godziny powtarzało wyuczoną lekcję o Żydach i więzieniu, zamierzonym morderstwie itp. w obawie, że jeśli powie prawdę, zostanie ukarane przez rodziców. Po dwóch godzinach dziecko przyznało się do prawdy i wyszły na jaw szczegóły tej potwornej prowokacji, do której zdegenerowani przestępcy nie zawahali się użyć naiwnego dziecka".
Otóż chłopiec ten był w świetle urzędowego aktu oskarżenia bezpośrednim i głównym sprawcą wypadków kieleckich dnia 4 lipca. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że on przede wszystkim powinien był być badany podczas procesu sądowego. Tymczasem w dniu 8 lipca na rozprawę sądową nie dostarczono go. Najważniejszy świadek oskarżenia był na procesie nieobecny, choć władze rządowe miały go w rękach. A przecież jeśli prawdą jest to, co podawał wiceminister Wachowicz, zeznania chłopca byłyby jak najlepszym argumentem na korzyść tezy wysuwanej przez akt oskarżenia. Komu zależało i na tym, by nie zeznawał w sądzie, by nie pokazał się obrońcom i publiczności?
Fakt, że Henryka Błaszczyka, głównego sprawcę zajść kieleckich, badał tylko prokurator, że jego zeznań nikt potem nie słyszał, że obrońcy nie mogli go pytać i nie widzieli nawet, podważa wybitnie prawdziwość urzędowego aktu oskarżenia.
Ale to nie koniec wątpliwości. Zaraz 4 lipca chłopca wraz z ojcem aresztowano i nie pozwolono nikomu się z nim widzieć. Siedzi on w więzieniu aż dotąd. Jeżeli po pewnym czasie nie zostanie on wypuszczony na wolność, ew[entualnie] oddany do jakiegoś domu poprawczego, lecz zaginie w więzieniu, to wówczas będzie wolno wyprowadzić z tego tylko jeden wniosek, a mianowicie, że prawdziwe zeznania chłopca były inne niż podawał urzędowy akt oskarżenia i że władze rządowe obawiały się, by chłopiec nie powiedział w sądzie co innego, niż one sobie życzyły.
Jeszcze jedna sprawa niejasna. Młody Błaszczyk wskazał na osobnika, który jakoby zaprowadził go do domu zamieszkanego przez Żydów. Osobnik ten został ujęty i osadzony w komisariacie. Tyle tylko mówił urzędowy akt oskarżenia na ten temat, nie podaje on nawet, jak się ów osobnik nazywał i kim był. Sprawę widocznie zbagatelizowano, choć była ona jedną z głównych przyczyn wypadków kieleckich. I znowu pytanie: dlaczego owego osobnika nie skonfrontowano w sądzie z Henrykiem Błaszczykiem, by temu ostatniemu dowieść kłamstwa? Dlaczego z góry, bez możności sprawdzenia tego przez adwokatów, przyjęto dziwną perwersję chłopca, który wskazał na pierwszego lepszego spotkanego po drodze Żyda?
Niektórzy świadkowie mówią, i powtórzył to za nimi jeden z korespondentów pism zagranicznych, że Żyd ów nazywał się Antoni Pasowski. On to ich zdaniem wmówił w Błaszczyka, że Żydzi z domu Planty nr 7 chcieli go zamordować, a oprócz tego, sterroryzowawszy chłopca, kazał mu o tym opowiadać naokoło. Nie wiadomo dokładnie, na czym się ta wersja opiera, nie wydaje się ona jednak zmyślona, gdyż analiza wypadków raczej ją potwierdza niż podważa. Chłopiec musiał być przez kogoś namówiony do szerzenia opowiadania o postępowaniu Żydów. Sam nawet urzędowy akt oskarżenia nie mówi, że uciekł on z domu lub że zrobił samowolną wycieczkę, lecz że "znikł w nieustalonych na razie okolicznościach". Ktoś mu w tym zniknięciu pomógł. A dalej, jeśli chłopca istotnie nie męczyli Żydzi, to ktoś mu również kazał opowiadać o tym. Gdyby opowiadanie chłopca było całkowicie przez niego zmyślone, to niewątpliwie pokazano by chłopca w procesie sądowym na dowód, że sam przyznaje, iż kłamał. Tego nie zrobiono widać w obawie, by się nie wsypał. A wobec tego, kto namówił chłopca do opowiedzenia całej tej historii? Mogli to zrobić jacyś reprezentanci WiN czy NSZ lub też, co a priori biorąc, wydaje się paradoksalnym, sami Żydzi. Pierwszą możliwość omówiliśmy w rozdziale poprzednim, wykazując, że jest ona nie do przyjęcia. Pozostaje zatem druga, choć wydaje się, że jest nieprawdopodobna i absurdalna, bo wynikałoby z niej, że Żyd był głównym sprawcą mordowania Żydów w Kielcach.
Czy jednak naprawdę jest ona absurdalna?
Przed daniem odpowiedzi na to pytanie trzeba wspomnieć o dwóch wiążących się z nim zjawiskach.
Po pierwsze faktem jest, że Żydzi europejscy pragną wywrzeć presję na rząd Wielkiej Brytanii, by oddał im w niepodzielne władanie Palestynę. Niedawno dokonany przez terrorystów żydowskich zamach w Jerozolimie na hotel króla Dawida, podczas którego zginęło podobno sporo Żydów, jest wymownym dowodem tej presji.
Po drugie, aby łatwiej uzyskać możność wyjazdu do Palestyny, Żydzi europejscy starają się dowieść, że w niektórych krajach europejskich są prześladowani. Do takich krajów należy Polska, której Żydzi, zwłaszcza rosyjscy, szczególnie nie lubią za to, że nie chce dobrowolnie przyjąć narzucanego sobie ustroju komunistycznego.
Ze względu na przytoczone zjawiska nie jest wykluczone, że ktoś z Żydów mógł skłonić Henryka Błaszczyka do opowiadania wyżej przytoczonej historii w przewidywaniu, że skłoni ona podniecony już i tak przeciw Żydom tłum do ekscesów, które będzie można potem obszernie wyzyskać. W świetle tej hipotezy jasne jest i zniknięcie Błaszczyka na trzy dni (obojętne jest przy tym, czy był od 1 do 3 lipca na wsi, czy też w piwnicy przy ul. Planty 7), i niepokazanie go nawet podczas procesu. Potwierdza ją także w sposób silny fakt, że milicja nie próbowała przeszkodzić tłumom w mordowaniu, co wyjaśnić można w ten tylko sposób, że takie miała rozkazy. Poniżej przytoczymy jeszcze więcej danych na potwierdzenie wyrażonej tu supozycji.
I wreszcie jedna jeszcze uwaga. Urzędowy akt oskarżenia twierdzi, że w czasie między 1 a 3 lipca rozpuszczono w Kielcach pogłoski o ginięciu dzieci. Twierdzenie to jest niezgodne z prawdą, bo wiadomości o ginieniu dzieci kursowały po Kielcach już wcześniej, jak o tym była mowa w rozdziale pierwszym. W czasie od 1 do 3 lipca świeżych na ten temat pogłosek, poza osobą Błaszczyka, nie było.
Tyle urzędowy akt oskarżenia. Moglibyśmy go uznać za prawdziwy opis początków wypadków, gdyby nie to, że jego analiza wywołuje pewne co do tego wątpliwości i gdyby nie sam proces sądowy, który wątpliwość tę jeszcze pogłębia.
Przebieg zajść
Tyle urzędowy akt oskarżenia. Moglibyśmy go uznać za prawdziwy opis początków wypadków, gdyby nie to, że jego analiza wywołuje pewne co do tego wątpliwości i gdyby nie sam proces sądowy, który wątpliwość tę jeszcze pogłębia.
Urzędowy akt oskarżenia, a za nim prasa rządowa, opisuje początek i przebieg zajść kieleckich w trzech zdaniach: z komisariatu milicji wysłano kilkunastu milicjantów, którzy mieli sprawdzić, czy Błaszczyk był rzeczywiście przetrzymywany w domu Planty nr 7; po przybyciu na miejsce dochodzenie milicji "ustaliło natychmiast ponad wszelką wątpliwość", że oświadczenie chłopca jest fałszywe i zmyślone, "niemniej jednak podburzony tłum, widząc chłopaka i ulegając szerzonej przez agitatorów propagandzie, rozpoczął pogrom Żydów zamieszkałych przy ul. Planty 7".
Tyle ów akt urzędowy. Nie odpowiada on wcale na dwa budzące się przy tym pytania: w jaki sposób milicja ustaliła "ponad wszelką wątpliwość", że chłopiec mówił nieprawdę? Czy badano piwnicę domu i przesłuchiwano zamieszkałych w nim Żydów? I drugie pytanie: dlaczego milicjanci nie powstrzymali tłumów, choć było ich kilkunastu i choć akcja odbywała się na schodach, gdzie z braku miejsca tłum nie mógł być duży?
Te pytania okażą się zbędne, jeżeli przedstawi się przebieg tej sprawy ze szczegółami, które urzędowy akt oskarżania prawdopodobnie celowo przemilcza.
Wszyscy świadkowie zeznają zgodnie, że wypadki zaczęły się około godz. 10. Do domu przy ul. Planty 7 przybył w towarzystwie tłumu mały oddział milicji, który zażądał otwarcia drzwi mieszkania na pierwszym piętrze w celu przeprowadzeniu w nim rewizji. Żydzi odmówili, mówiąc, że otworzą tylko na rozkaz UB, to jest Urzędu Bezpieczeństwa. Ta odmowa rozjątrzyła zarówno milicjantów, jak i tłum, gdyż UB jest to organizacja analogiczna do niemieckiej Gestapo i kierowana przez Żydów.
Wyglądało na to, że Żydzi chcą się tylko przed Żydami tłumaczyć, że nie mają zaufania do polskich milicjantów. Zgromadzony przed domem tłum szemrał, nastrój podniecały kobiety, między innymi jedna z nich, która zawodziła głośno: "Moja droga dziecina... Tu ją zamordowali". Kobiecie tej rzeczywiście musiało zaginąć dziecko. Ktoś z tłumu, w cywilnym ubraniu, rzucił z ulicy kamieniem w szybę mieszkania żydowskiego, za tym posypały się inne kamienie. Wobec tego milicjanci znajdujący się na ulicy zaczęli nawoływać do spokoju, a jeden z nich czy też paru strzeliło w górę dla postrachu. Jedna z kul oderwała gzyms nad oknem mieszkania żydowskiego. Wśród tłumu zaczął się popłoch. I wtedy właśnie dano serię strzałów z okien domu zamieszkanego przez Żydów. Parę osób zostało rannych. Tłum zaczął uciekać, po chwili jednak zawrócił, gdy strzały umilkły.
To działo się na ulicy. Tymczasem w samym domu milicja wyważyła [drzwi] mieszkania na pierwszym piętrze, ale gdy drzwi zawaliły się pod naporem cisnących, posypała się nań seria strzałów. Zostało rannych parę osób i zabity jakiś oficer. Atakujący wycofali się z części schodów.
Fakt ten, że Żydzi zaczęli pierwsi strzelać do milicji i tłumu, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Stwierdzają to wszyscy bez wyjątku świadkowie. Pierwszymi ofiarami podczas zajść kieleckich byli zatem Polacy. Nawiasem mówiąc, posiadanie broni palnej jest w Polsce zakazane pod karą śmierci. Te strzały żydowskie sprowokowały dalszy bieg wypadków. Gdyby nie one, skończyłoby się prawdopodobnie wszystko na wybiciu szyb Żydom i milicjanci potrafiliby uchronić ich od linczu. Zaatakowani milicjanci odpowiedzieli jednak strzałami i zamiast rozpędzać tłum, stanęli po jego stronie. Świadkowie mówią, że wewnątrz domu Żydzi bronili się i granatami.
Na ulicy przed domem stał tłum coraz gęstszy. Około godz. 10 min. 30 na ulicy zjawili się funkcjonariusze służby bezpieczeństwa, ale zachowali się biernie, przyjmując tylko postawę obserwatorów. Zjawił się też silny oddział wojska i zaczął otaczać dom, usuwając z ulicy tłumy. Obserwatorzy stwierdzają, że był wówczas moment, gdy można było zlikwidować całe zajście, gdyby ze strony służby bezpieczeństwa padły odpowiednie po temu rozkazy, gdyby ktoś z nich wykazał należytą energię, gdyby służba bezpieczeństwa, milicja i wojsko chciały rzeczywiście działać. Tymczasem milicja i żołnierze prowadzili głośne rozmowy z tłumem. Widać było, że wojsko zwłaszcza podziela nienawiść do Żydów. Z tłumu wołano zresztą: "Niech żyje armia polska!".
Jeden ze świadków naocznych opowiadał, że jeden z oficerów usłyszawszy, że Żydzi mordują "naszych", wyciągnął rewolwer i pobiegł do wnętrza domu. Tam również udała się i część żołnierzy. Milicjanci i żołnierze mordowali Żydów w mieszkaniach lub też bijąc ich kolbami, wyprowadzali na ulicę, a tu w obecności innych żołnierzy i milicjantów masakrowały ich zhisteryzowane jednostki. Nawet przewód sądowy stwierdził, że 2/3 Żydów zginęło z ran postrzałowych, a tylko 1/3 została zamordowana przez jednostki z motłochu. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa i teraz zachowywali się bezczynnie...
Gdyby Żydzi nie bronili się w swych mieszkaniach, byliby wymordowani lub pobici w ten sposób wszyscy w ciągu godziny. Tymczasem toczyła się walka o każde mieszkanie i powtarzało się zabijanie ich lub wywlekanie na ulicę.Około godz. drugiej po południu zaczęła się druga faza zajść. Przyszli tłumem, przebywając przestrzeń około kilometra, a jednak nie powstrzymywani przez nikogo po drodze robotnicy z fabryki "Ludwików" i z tartaku państwowego, uzbrojeni w drągi, klucze francuskie itd. Robotnicy ci należą prawie wyłącznie do dwóch partii rządowych, PPR i PPS. Zaczęło się jeszcze szybsze wyciąganie Żydów z domów i mordowanie ich na miejscu lub na ulicy, która została zasiana trupami. Dopiero po południu, około godziny trzeciej, tłum, nie mając już nic do roboty, zaczął się rozchodzić, atakując tu i ówdzie napotkanych po drodze Żydów. Stwierdza to i akt oskarżenia, pozwalając jednak w ten sposób na wniosek, że skoro zajścia trwały tak długo, to wynika z tego alternatywa: albo władze nie chciały przerwać mordowania Żydów, albo nie zostały usłuchane przez własnych ludzi. Jeśli przyjąć ten drugi wniosek, to wynika z niego inny. Widać mianowicie, jaki posłuch w wojsku, a nawet w milicji ma rząd obecny i jak wielka jest w masach nienawiść do głównych tego rządu zwolenników, tj. do Żydów.
Tyle urzędowy akt oskarżenia. Moglibyśmy go uznać za prawdziwy opis początków wypadków, gdyby nie to, że jego analiza wywołuje pewne co do tego wątpliwości i gdyby nie sam proces sądowy, który wątpliwość tę jeszcze pogłębia.
Proces sądowyTyle urzędowy akt oskarżenia. Moglibyśmy go uznać za prawdziwy opis początków wypadków, gdyby nie to, że jego analiza wywołuje pewne co do tego wątpliwości i gdyby nie sam proces sądowy, który wątpliwość tę jeszcze pogłębia.
Piętą achillesową urzędowego przedstawienia wypadków kieleckich jest niewątpliwie proces sądowy w tej sprawie. Rzuca on cień na szczerość tych, którzy go prowadzili i zdradza ich istotne tendencje. Do odpowiedzialności pociągnięto 12 osób, w tym tylko 6 spośród tych, którzy brali udział w zajściach. Jeśli się zwróci uwagę na to, że zamordowanych było 39 osób, a ranionych 40, to liczba oskarżonych jest wysoce niewspółmierna do liczby zabitych i rannych. Prokurator rządowy jednak inaczej postąpić nie mógł, gdyż istotnie spośród osób cywilnych zabijających było niewielu, 2/3 Żydów wymordowali i poranili milicjanci, żołnierze i robotnicy, a tych jako ludzi rządowych do odpowiedzialności prokurator pociągnąć nie chciał.
Na proces przyjechał najwyższy sąd wojskowy, choć według prawa nie jest on kompetentny do sądzenia spraw w pierwszej instancji ani do sądzenia spraw osób cywilnych, o ile ich czyn nie pozostaje w bezpośrednim związku z przestępstwem osób wojskowych. Władzom rządowym chodziło, zdaje się, o dobór takich sędziów, którym by można było zaufać. Byli też nimi niejacy Marian Barton, Antoni Łukasik i Stanisław Baraniuk.
Pierwszy z nich miał wybitne cechy mongolskie, nie wyglądał na Polaka, dwaj pozostali mieli wygląd semicki. Innym zupełnie dziwnym pogwałceniem prawa był fakt, że o zajściach w dniu 4 lipca nie powiadomiono wcale prokuratora miejscowego, nie on też oskarżał przed tym sądem, lecz również specjalnie przysłany prokurator sądu najwyższego major Szponderski oraz miejscowy prokurator sądu wojskowego, Żyd Golczewski. Do obrony powołano z urzędu pięciu adwokatów, w tym tylko dwóch obrońców wojskowych, trzech zaś cywilnych. Gdy ci ostatni podnieśli zarzut, że nie są kompetentni do stawania w sądach wojskowych, sąd odpowiedział, że istotnie mógłby wyznaczyć na obrońców nawet żołnierzy, ale kieruje się dobrem oskarżonych.
Nawiasem mówiąc, spośród tych trzech obrońców cywilnych jeden z nich, Zenon Wiatr, jest znany jako żyjący b[ardzo] dobrze z kołami PPR, w ten sposób dwaj pozostali byli zmajoryzowani. Rola ich była tym trudniejsza, że nie występowali nigdy w sądach wojskowych, a co więcej, ze sprawą nie zdążyli się nawet zapoznać. Oto 8 lipca po południu zawiadomiono ich, że mają występować w sprawie zajść kieleckich dnia następnego o godzinie dziewiątej rano. W ten sposób nie dano im nawet 24 godzin do przygotowania obrony, co więcej, uniemożliwiono im porozumienie z oskarżonymi. Na widzenie się z tymi ostatnimi dano im dosłownie niecałą godzinę czasu i to bezpośrednio przed samym procesem, gdy na dyskusje, na przygotowanie wspólnej linii postępowania ławy obrończej, a nawet na dokładne zapoznanie się z aktem oskarżenia było już stanowczo za późno. Zresztą akt oskarżenia przeczytano podsądnym dopiero na godzinę przed zaczęciem rozprawy, wbrew kodeksowi postępowania karnego wojskowego, który daje oskarżonym 5 dni czasu na wręczenia lub odczytania aktu oskarżenia do rozprawy, wprawdzie podsądni podpisali oświadczenie, że zrzekają się tego przysługującego im okresu 5 dni, ale dziwne jest, że zgodzili się w ten sposób na utrudnienie zadania obrony, że nie porozumieli się w tej sprawie uprzednio z obrońcami, dziwniejsze, że zrobili to wszyscy, jeszcze dziwniejsze, że pozwolił na to sąd. Ten zupełnie niezrozumiały krok oskarżonych można wytłumaczyć jedynie tym, że tak im zrobić kazano i to prawdopodobnie w sposób, jaki jest praktykowany w polskich więzieniach. Jeden z oskarżonych miał świeże rany na głowie, inny wyraźnie powiedział na rozprawie, że go bito podczas śledztwa.
W procesie tym były jednak rzeczy jeszcze dziwniejsze. W ataku na Żydów brali udział i milicjanci, podczas zajść zabito paru Polaków (dwóch wylicza akt oskarżenia), którzy przecie nie padli z rąk polskich, a więc musieli być - sądząc nawet z aktu oskarżenia - zabici przez Żydów, wszyscy świadkowie stwierdzają, że pierwsi zaczęli strzelać do Polaków Żydzi, poza tym zajściom towarzyszyło zrozumiałe podniecenie. To wszystko powinno było być wzięte w rachubę przez sąd i wyjaśnione, bo rzucało światło na sprawę. Działanie w afekcie zawsze zmniejsza winę, zwłaszcza wtedy, gdy przestępca jest jednym z tłumu przestępczego, gdy jest przez tenże podniecany, niejako zachęcany. Sąd jednak z góry zastrzegł, że tych rzeczy poruszać obronie nie wolno. Obrońcy wiedzieli, co to znaczy, toteż ograniczyli się tylko do wysunięcia zarzutów natury czysto proceduralnej i do rzeczy drugorzędnych. Sąd nie zgodził się też na wysłuchanie świadków, których proponowali obrońcy.
Z tego wszystkiego widać, że sądowi chodziło tylko o demonstrację, o skazanie jak największe liczby ludzi, nie zaś o ustalenie istotnego przebiegu wypadków i w związku z tym prawdziwego stopnia winy oskarżonych.
Jeżeli urzędowy akt oskarżenia twierdzi, że w związku z osobą Błaszczyka tłum pod wpływem agitatorów rzucił się na niczego nieprzeczuwających, spokojnych mieszkańców domu przy ul. Planty 7, to jest zupełnie niezrozumiałe postępowanie sądu, bo przecież gdyby to było prawdą, to sąd nie zakazywałby prowadzenia tej sprawy, przeciwnie, położyłby na nią nacisk. Skoro jednak sąd nie dopuścił do rozprawy na temat początku zajść, to znaczy, że [mu] na tym zależało, że miał w tym jakiś interes. A z tego wynika jednak, że urzędowe wyjaśnienie początku zajść nie odpowiadało prawdzie. Obawiano się niewątpliwie usłyszenia od świadków takich faktów jak ten, że Żydzi nie chcieli wpuścić do swego mieszkania milicjantów, że pierwsi zaczęli strzelać, prowokując w ten sposób milicję i tłum, oraz faktu, że większość Żydów została zamordowana przez milicjantów, żołnierzy i robotników i że milicjanci państwowi wywlekali Żydów z mieszkania i oddawali ich na pastwę rozwścieczonego tłumu.
Uderzają w tym procesie poza tym dwie jeszcze niezwykle ciekawe okoliczności. Pierwsza to wygląd oskarżonych i ich zeznania. Prawie wszyscy mieli wygląd ludzi przestraszonych, jeden z nich powiedział, że go bito w więzieniu, innemu, który chciał odwołać swe zeznania uczynione w śledztwie, prokurator groził, że spotka go... - choć, zorientowawszy się, nie dokończył zdania. Sprowadzony na rozprawę ojciec Błaszczyka wyglądał jak człowiek niezupełnie normalny, był mocno nastraszony. W zeznaniach swych większość oskarżonych przyznawała się do wszystkiego, niektórzy mówili więcej nawet na swoją niekorzyść, niż powiedzieli podczas śledztwa, a wszyscy podawali to, czego od nich żądano. Słowem był to typowy proces, taki, jakie się często odbywają na Wschodzie, a które są tajemnicze dla ludzi Zachodu.
Prokurator Golczewski w swym oskarżeniu obszernie opowiadał o faszyzmie i reakcji, choć na omówienie tła i początku zajść sąd nie pozwolił, ubliżał obrońcom, choć byli przecie naznaczeni z urzędu, obrzucał błotem patriotyzm i honor Polaków, choć to miało miejsce w polskim sądzie. Napadał na Kościół katolicki, choć przedstawicieli tego Kościoła nie pytali wcale, co sądzą o wypadkach kieleckich. Bez żadnego dowodu, bez przytoczenia choćby jednego świadectwa przyjął za pewnik, że chodziło o pogrom zorganizowany przez podżegaczy spod znaku Andersa i że tłum pierwszy wpadł na spokojnych, niewinnych Żydów. Sąd nie zajął się sprawdzeniem prawdy tych powiedzeń, nie przeprowadził na ten temat śledztwa, nie dopuścił proponowanych przez obronę świadków, odrzucił wszystkie wnioski obrony. Nie pozwolił na omawianie genezy zajść i udziału w nich milicji, bezpieczeństwa i wojska. Rozprawie nie przewodniczył żaden z sędziów, lecz sam prokurator udzielał głosu obrońcom i oskarżonym. Zamiast stwierdzić tylko winę oskarżonych, skoro na inne tematy mówić nie pozwolono, sąd w wyroku swym przyjął bez dowodu łączność zajść kieleckich z zagranicą, uznał wypadki za dzieło agentów generała Andersa. Zabawił się też w propagandę, twierdzącą, że Polska Ludowa musi walczyć z pozostałościami faszyzmu.
Fakt, że sąd przyjął za pewnik te rzeczy, co do których nie było żadnych absolutnie dowodów, których nawet nie pozwolił poruszać, wskazuje na to, że sąd ten działał na rozkaz z góry, że cały proces był tylko parodią. Sądowi nie chodziło widać o zbadanie przyczyn zbrodni, lecz o wyzyskanie jej dla celów propagandowych, o użycie jej na korzyść polityki rządu.
W związku z tym pozostaje druga ważna okoliczność. Wypadki kieleckie niezależnie od ich tła, niezależnie od tego, że były sprowokowane, niezależnie od tego, że władze rządowe mogły, lecz nie chciały do nich nie dopuścić, były jednak zbrodnią zostawiającą plamę na społeczeństwie polskim. Wiadomo było, że czynniki wrogie Polsce będą się starały atakować ją z tego powodu. Każdy uczciwy rząd polski, tak jak każdy rząd na świecie, z obowiązku starałby się przedstawić wypadki kieleckie jak najsumienniej, podać wszystkie okoliczności łagodzące, bo takie były niewątpliwie, zabijający w Kielcach nie byli przecież zawodowymi zbrodniarzami. W tym wypadku zaniechano tego jednak, a nawet z góry zabroniono poruszać te okoliczności łagodzące, nie dopuszczono do omawiania prawdziwego początku zajść, starając się w ten sposób o ułatwienie roboty czynników zohydzających społeczeństwo polskie. Sąd kielecki, odbyty w dniach 9-11 lipca, wykazał niezbicie, że tymczasowemu rządowi polskiemu chodziło o przedstawienie wypadków kieleckich z 4 lipca w świetle możliwie jak najgorszym.
Oprócz powyższych danych potwierdzeniem tego jest fakt, że rozprawie sądowej starano się nadać możliwie jak najsilniejszy rozgłos, że ściągnięto na nią nie tylko tłum sprawozdawców polskich pism rządowych, ale i sprawozdawców cudzoziemskich. Rząd nie miał czasu na to, by go udzielić obrońcom na zapoznanie się z materiałem oskarżenia, otrzymali tylko parę godzin, ale miał czas na zawezwanie i sprowadzenie całego tłumu korespondentów pism zagranicznych. Liczono widać na to, że nie znając stosunków polskich, a specjalnie kieleckich, nie zorientują się w tym, że proces był z góry wyreżyserowany, że usunięto zeń wszystko, co mogło być niewygodne rządowi, a pokazano tylko to, o co rządowi chodziło. Zdaje się, że zamiar ten na ogół się udał.
Prasa rządowa o wypadkach kieleckich.
Rola Kościoła
Prasa rządowa, a niestety także informowana przez nieuczciwych lub naiwnych korespondentów część prasy zagranicznej, zaczęła wyprowadzać z wypadków kieleckich następujące wnioski: Agenci faszystowscy, agenci generała Andersa organizują w Polsce pogromy Żydów. Ci, którzy nie chcą potępić wypadków kieleckich w ten sam sposób, jak to robi prasa rządowa polska, są związani z faszyzmem i z generałem Andersem. Takimi są w Polsce członkowie PSL Mikołajczyka i dlatego należy stronnictwo to rozwiązać.
Ponieważ zabijający Żydów w Kielcach byli katolikami i ponieważ Kościół katolicki nie chce również potępić wypadków kieleckich w sposób wymagany przez rząd, Kościół zatem odpowiada za te wypadki, jest antysemicki i faszystowski, dlatego też uzasadnione jest podjęcie z nim walki i osłabienia jego wpływów.
W społeczeństwie polskim jest jeszcze wiele wpływów faszystowskich, czego dowodem jest okazany w Kielcach antysemityzm, a zatem całkowicie uzasadnione jest postępowanie tymczasowego rządu polskiego.
Wnioskom tym trzeba się przypatrzyć z bliska. Co do pierwszego z nich, to abstrahując w tej chwili od zagadnienia, co robią w Polsce agenci faszystowscy i agenci generała Andersa, bo to nie należy do omawianej przez nas sprawy, powiedzieć trzeba, że proces sądowy nie dostarczył ani jednego dowodu, by wypadki kieleckie były przygotowane przez andersowców. Jeden tylko świadek Henryk Witelis mówił, że 4 lipca w Piekoszowie pod Kielcami bił Żydów tłum ludzi, wśród których był mężczyzna w mundurze armii gen. Andersa. Sprawa ta jednak nie wiąże się z wypadkami kieleckimi, wyżej wykazaliśmy, że zajścia kieleckie nie mogły być dziełem andersowców i że większość Żydów wymordowali żołnierze, milicja rządowa i członkowie partii rządowych.
Co do stanowiska PSL, to potępiła ona niedwuznacznie mordy kieleckie, ale znając metody postępowania tymczasowego rządu polskiego i znając, zdaje się, prawdziwy przebieg wypadków kieleckich, chciała widać zgodzić się na sposób potępienia wymagany przez rząd, aby wbrew prawdzie nie zohydzać własnego społeczeństwa.
Najcięższe zarzuty z racji wypadków kieleckich spadły na Kościół i jego hierarchię, dlatego też sprawę tę należy omówić obszernie.
Chodzi tu o odpowiedź na pytania:
Czy Kościół w Polsce szerzył antysemityzm?
Czy księża kieleccy mogli, lecz nie chcieli powstrzymać mordu kieleckiego?
Czy Kościół odmówił potępienia zbrodni kieleckiej ?Pierwsze z tych pytań właściwie nie wymaga odpowiedzi. Nauka Kościoła, głosząca że każdy człowiek jest bliźnim i że zabijać ani krzywdzić nikogo nie wolno, jest zupełnie wyraźna. Kościół potępia skrajny nacjonalizm i walkę klas. Postępowanie księży nie było i nie jest odmienne. Najlepszym tego gwarantem jest sama prasa rządowa, która choć zajmuje się tym problemem niezwykle obszernie, nie potrafiła zacytować ani jednego orędzia biskupiego o charakterze antysemickim, nie potrafiła przytoczyć żadnego nazwiska księdza katolickiego, który by do napadania i bicia Żydów zachęcał.
Prasa rządowa zgodnym chórem atakuje kardynała Hlonda za jego wywiad udzielony sprawozdawcom pism zagranicznych na temat wypadków kieleckich, choć nigdy w całości go nie przedrukowała, lecz operowała zawsze powyrywanymi z kontekstu, a często poprzekręcanymi zdaniami. Prymas Polski dał w tym wywiadzie krótki, lecz prawdziwy obraz wypadków kieleckich. Stwierdził więc, że w Polsce istnieje niechęć do Żydów, gdyż zajmują oni wybitne stanowiska rządowe i starają się zaprowadzić ustrój komunistyczny.
Na tym tle stają się zrozumiałe wypadki kieleckie, które jednak kardynał uważa za opłakane, które też jego zdaniem Kościół jako zabójstwo potępia. Ale jeżeli należy ubolewać nad tym, że na froncie politycznym w Polsce giną Żydzi, to trzeba ubolewać również i nad tym, że giną, i to w znacznie większej ilości, Polacy. Oświadczenie to jest tak zgodne z prawdą, że prasa rządowa w Polsce nie ośmieliła się podać go w całości, zrozumiałe jest jednak, że musiało ono wywołać jej wściekłość, bo trudno inaczej nazwać ataki na czczonego przez 90% Polaków prymasa. Prasę rządową zabolały dwie prawdy: jedna o roli Żydów, druga o mordowaniu Polaków. A przecie obydwie są niewątpliwe. Mówiliśmy już wyżej o pierwszej. Co do drugiej, to podkreślić należy, że codziennie niemal giną z rąk członków partii rządzących, z rąk milicji i służby bezpieczeństwa działacze PSL, działacze opozycji. W jednym tylko powiecie miechowskim ludzie rządowi wymordowali 260 chłopów polskich w ciągu 7 tygodni. A jednak choć zabójcy są znani, nie aresztuje się ich, nie wytacza się im procesów.
Milczy na ten temat prasa polska, nic o tym nie wie prasa zagraniczna. Stąd nic dziwnego, że gdy prymasa Polski zapytano, co sądzi o jednej zbrodni, zbrodni kieleckiej, odpowiedział, że potępia wszystkie, zarówno tę, której rząd nadał rozgłos, jak i te, o których mówić nie pozwala. Żaden biskup katolicki, żaden uczciwy człowiek nie mógłby się w tej sprawie wyrazić inaczej. Odmiennie sądzą tylko ludzie nieorientujący się w sytuacji lub ci, którzy uważają, że zabójstwo może być niedozwolone, ale może też być godne polecenia.
Czy księża kieleccy mogli, lecz nie chcieli powstrzymać mordów kieleckich ?W sprawie tej należy stwierdzić, co następuje. Biskup kielecki ks. Czesław Kaczmarek był wówczas w Kielcach nieobecny, gdyż od 4 czerwca do 24 lipca przebywał na Dolnym Śląsku. Zastępował go p.o. wikariusza generalnego ks. Piotr Dudziec. O zbiegowisku tłumu i mordowaniu Żydów przy ul. Planty 7 nikt nikogo z księży nie zawiadamiał. Przypadkiem dowiedział się o tym proboszcz parafii katedralnej ks. Zelek około godziny jedenastej i natychmiast udał się na miejsce wypadków. Zatrzymali go jednak żołnierze, mówiąc, że wszystko się już skończyło i że cywile muszą ulicę opuścić. Istotnie, przed domem Planty 7, jak to stwierdzają świadkowie, osób cywilnych wówczas nie było.
Około godz. 2 minut 20 po południu na wiadomość, że zabijanie Żydów zaczęło się na nowo, 5 księży udało się w dwóch grupach na ulicę Planty 7. Przybyli około godz. 3, ale i tym razem tłumu na ulicy nie było. Dom był otoczony kordonem wojska, a żołnierze poinformowali księży, że są niepotrzebni, bo wszystko się już skończyło. Rzeczywiście, jak to stwierdzają wszyscy świadkowie, zajścia przy ulicy Planty zakończyły się około godz. ósmej. Niewątpliwie gdyby księża zjawili się na ulicy Planty o godzinie 10 minut 15, może by ich rola mogła być aktywniejsza, ale milicja i Urząd Bezpieczeństwa nie uważały widać za wskazane wezwać ich na miejsce, tak jak i nie sądziły, by należało wezwać prokuratora. Oczywiście obecnie łatwiej jest za to na księży napadać.
Czy Kościół odmówił potępienia zbrodni kieleckiej ?Mówiliśmy wyżej o potępieniu jej przez przedstawiciela Kościoła w Polsce, kardynała Hlonda. Nie inaczej mogli postąpić inni biskupi polscy. W samych Kielcach zaraz 5 lipca wojewoda kielecki zwołał przedstawicieli miasta i duchowieństwa w sprawie wydania odezwy nawołującej kielczan do spokoju. Projektu takiej odezwy zebranie jednak nie przyjęło. Uchwalono, by odezwę taką przygotowała Kuria Biskupia. Ta istotnie przygotowała ją w dniu 6 lipca, ale władze rządowe jej nie opublikowały. Toteż Kuria przygotowała inną odezwę i kazała ją odczytać z ambon kościołów kieleckich w niedzielę dnia 7 lipca. Przyczyniła się ona wybitnie do uspokojenia umysłów w Kielcach. W dniu 11 lipca Kuria wydała do całej diecezji drugą odezwę. Wymowa jej jest niedwuznaczna, zupełnie wyraźna. Zbrodnia i zbrodniarze zostali potępieni z całą stanowczością. A jednak dziwna rzecz, odezwy tej prasa rządowa nie tylko nie przedrukowała, lecz ją w ogóle przemilczała, nie przestając mimo to atakować Kościoła w Polsce za jego milczenie w sprawie ekscesów kieleckich. Prasa ta domaga się zarazem zbiorowego wystąpienia Episkopu polskiego przeciwko antysemityzmowi. Jest to żądanie paradoksalne, a nawet ubliżające Kościołowi. Poza tym jest ono niewykonalne nie tylko z przyczyn o charakterze zasadniczym.
Ogromna większość Żydów w Polsce, jak już mówiliśmy wyżej, szerzy gorliwie komunizm, pracuje w osławionych urzędach bezpieczeństwa, dokonuje aresztowań, pastwi się nad aresztowanymi i zabija ich, a za to spotyka się z niechęcią społeczeństwa, które komunizmu nie chce, a metod Gestapo ma już dosyć.
I oto Kościół, stosownie do życzenia prasy rządowej, ma uroczyście ogłosić, że ta niechęć społeczeństwa jest nieuzasadniona, że postępowanie Żydów jest całkiem niewinne, że winni są tylko Polacy, którzy się na nich oburzają.
To jest właśnie prawdziwy sens żądań prasy rządowej. Przemilcza się to, że Kościół codziennie i stale głosi wykluczającą antysemityzm miłość bliźniego, że jak najszczerzej i najchętniej wyciąga rękę do Żydów dobrej woli, że zakazuje niezwykle surowo napadania na Żydów (zabójstwa kieleckie nazwano przecie w odezwie Kurii Kieleckiej z 11 lipca "zbrodnią wołającą o pomstę do Boga", godną całkowitego i bezwzględnego potępienia), ale żąda się, by kościół publicznie, urzędowo orzekł, że Polacy i katolicy nie mają do nich słusznej urazy.
Wygląda to na żądanie od Kościoła, by zaaprobował system terroru, jaki jest obecnie w Polsce stosowany.
Jeżeli prasa rządowa stale wytyka Kościołowi miłość bliźniego, którą się jakoby w stosunku do Żydów nie odznacza, jeżeli ustawicznie mówi o jego obowiązkach, to może wreszcie sprowokować Episkopat Polski, że wykona on to żądanie i spełni swój obowiązek, a mianowicie powie katolikom polskim całą prawdę, nie tylko o zabijaniu Żydów, ale i mordowaniu tych tysięcy Polaków, po śmierci których nie urządza się śledztwa i wspaniałych procesów sądowych, o których nie mówi się przez wszystkie radia i o których nie piszą dzienniki całego świata.
Następstwa procesu sądowego w sprawie wypadków kieleckichZajścia kieleckie tymczasowy rząd polski rozgłosił możliwie jak najbardziej, postarał się o to, by dowiedziała się o nich jak najobszerniej zagranica, urządził proces-monstre w stosunku do zabójców. Genezy wypadków nie pozwolił poruszać przed sądem, ale choć cała prasa rządowa stale i obszernie mówi o niej już przez dwa miesiące, prawdy niezupełnie dało się zataić.
Nic w prasie, bo o tym pisać nie wolno, ale prywatnie w społeczeństwie zaczęto stawiać pytania, na które proces nie dał odpowiedzi, których w sposób niezrozumiały nie poruszył i nie wyjaśnił. A więc pytano na przykład o to, w jaki sposób zginęli podczas zajść dwaj Polacy, skoro Polacy byli stroną napadającą, a Żydzi bezbronnymi? Jak wytłumaczyć śmierć oficera, który przecież był uzbrojony i któremu towarzyszyli żołnierze? Jak wyjaśnić zjawisko, że mordowanie Żydów mogło się odbywać w biały dzień i to przez 8 godzin.
Pytania te, a może i odpowiedzi, jakie na nie dawano, dochodziły prawdopodobnie do wiadomości władz rządowych, te ostatnie musiały coś robić, aby zapobiec wytworzeniu się przekonania, że proces z 8-11 lipca nie odtworzył całej prawdy, że przeciwnie, tylko ją zaciemnił. I oto 15 lipca, tj. w 11 dni po wypadkach kieleckich, PAP podała suchą notatkę, że w związku z wypadkami w Kielcach zostali aresztowani szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach Sobczyński, wojewódzki komendant milicji i jego zastępca oraz komendant komisariatu. Jako powód aresztowania podano nie dość energiczną działalność władz podczas wypadków. Krok ten miał dać odpowiedź na pytania, które sobie wszyscy w związku z wypadkami kieleckimi zadawali.
Nie można jednak wytłumaczyć wszystkiego brakiem energii tych paru oficerów rządowych, szereg pytań nadal czeka na odpowiedź. Zresztą nawet fakt ów aresztowania powiększa tylko wątpliwości, bo przecie gdy wypadki kieleckie czekały na proces tylko 4 dni, to od aresztowania tych oficerów upłynęło już półtora miesiąca. Aż do tej pory nie wytoczono im procesu, choć minister bezpieczeństwa, komunista Radkiewicz, w rozmowie z korespondentem "New York Timesa" przyznał winę Urzędu Bezpieczeństwa w wypadkach kieleckich i choć mogliby oni wiele powiedzieć o genezie i początku zajść, nie wiadomo nawet, czy osadzono ich w więzieniu. Informacja o tym byłaby tym bardziej wskazana, że są pogłoski, iż aresztowano ich tylko dla pozoru, że w rzeczywistości Sobczyński otrzymał już pod zmienionym nazwiskiem awans na inne stanowisko. W rezultacie coraz więcej osób nie wierzy dziś w urzędową wersję o zajściach kieleckich, nawet część prasy zagranicznej zaczyna na nią patrzeć krytycznie. Istotnie, dokładna analiza całej tej sprawy oraz zeznania świadków naocznych, którzy nie są kupieni lub sterroryzowani, jak to miało miejsce w procesie kieleckim, obalają tę wersję zupełnie.
Wnioski i zakończenieAnaliza wypadków i zeznania świadków doprowadzają nas do następujących wniosków w sprawie zajść kieleckich 4 lipca 1946 r. Wskutek komunistycznej działalności Żydów wytworzyła się w stosunku do nich nienawiść szerokich mas w Polsce. Rzeczywiste wypadki ginięcia dzieci w Kielcach przypisywane Żydom nie wywołały jej, lecz powiększyły ją w wysokim stopniu. Z tego postanowiły skorzystać pewne komunistyczne czynniki żydowskie w porozumieniu z opanowanym przez siebie Urzędem Bezpieczeństwa, aby wywołać pogrom, który by dało się potem rozgłosić jako dowód potrzeby emigracji Żydów do własnego kraju, jako dowód opanowania społeczeństwa polskiego przez antysemityzm i faszyzm i wreszcie jako dowód reakcyjności Kościoła, którego zabijający byli członkami. W tym celu władze bezpieczeństwa nie zapobiegły powstającemu zbiegowisku, nie zawiadomiły o zajściu prokuratora, nie dały rozkazów milicji i wojsku do energicznego wystąpienia. Władze bezpieczeństwa nie przewidziały jednak, jak się zdaje, rozmiarów zajścia. Żydzi z ulicy Planty 7, nie chcący na skutek instrukcji czy też z innych powodów otworzyć drzwi milicji, sprawili tym, że zaczęła je wyważać siłą. Odpowiedzieli na to strzałami, które spowodowały atak na nich milicji i motłochu, przy czym milicjanci i żołnierze chwytali Żydów, mordowali ich lub wydawali tłumowi na ulicy, a ten pastwił się nad nimi na oczach oddziałów milicjantów i wojska. Przedstawiciele Urzędu Bezpieczeństwa ograniczyli się tylko do obserwowania osób, zresztą w drugiej fazie zajść nie byli już w stanie ich opanować, gdyż większość milicji i wojska sympatyzowała z tłumem.
Do mordujących na ulicy Planty 7 należy zaliczyć milicjantów i żołnierzy, robotników oraz zebrany przypadkowo motłoch. Aresztowań dokonano tylko wśród tego ostatniego, gdyż posadzenie na ławie oskarżonych także milicjantów i robotników, będących członkami PPR, uniemożliwiłoby ukucie zarzutu, że mordowali tylko katolicy, uniemożliwiłoby atakowanie Kościoła katolickiego oraz andersowców i PSL. Ponieważ odsłonięcie całej prawdy o wypadkach skompromitowałoby rząd wobec społeczeństwa polskiego i zagranicy, a nawet wobec Żydów, których krwi chciano użyć dla celów politycznych, przeto na procesie nie pozwolono omawiać początków zajścia, gdyż świadkowie procesu mogliby się z tego domyślić istoty rzeczy.
Tak się przedstawiają w świetle bezstronnego badania wypadki kieleckie z dnia 4 lipca 1946 r. Wnioski nasze pozwalają na danie łatwej odpowiedzi na pytania, któreśmy w toku niniejszych rozważań wysuwali. Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Ci, którzy zabijali w Kielcach, godni są niewątpliwie najsurowszego potępienia niezależnie od tego, że byli sprowokowani, że działali w afekcie. Wszelki antysemityzm jest uczuciem poniżającym człowieka i nieetycznym. Mordowanie ludzi, choćby innej rasy czy przekonań, czy klasy społecznej, jest zawsze zbrodnią. Ale jeżeli w dniu 8 lipca zasiadło na ławie oskarżonych tylko 8 zabijających, to nie można tego nazwać aktem sprawiedliwości, bo powinni na niej zasiąść także i ci, którzy do wypadków kieleckich doprowadzili, którzy je sprowokowali, którym na nich zależało.
Nie umieścił ich wśród oskarżonych sąd, ale umieszcza ich moralnie opinia polska. Umieszcza ona na ławie oskarżonych i tych wszystkich, którzy sieją nienawiść, którzy ze zbrodni kieleckiej robią towar na sprzedanie, starając się pogłębić różnice w społeczeństwie polskim i zohydzić Polskę zagranicy.Źródło: Akta śledztwa, t. 3, k. 321-538, kopia, mps.
* * *
z pełnym poszanowaniem i respektem dla autorów, wydawców i praw autorskich, w dzisiejszych czasach powszechnego przemilczania i fałszowania historii i faktów historycznych, uważamy za szczególnie ważną powinność i obowiązek rozpowszechniania informacji, celem edukacji i uświadamiania, oraz bezpardonowej walki z owymi przemilczeniami i fałszami.
wersje internetową przygotowała, opracowała i fotografiami opatrzyła Polonica.net
Polski Związek Patriotyczny
Katolicko-Narodowy Ruch Oporu kontrjudaizacji i kontrdepolonizacji
O.R.K.A.N.
Raport biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka przekazany ambasadorowi USA w Warszawie Arthurowi Bliss Lane'owi
/1946 wrzesień - 06, Kielce/
Zajścia kieleckie z dnia 4 lipca 1946 r.
WstępW dn. 4 lipca 1946 r. zaszedł w Kielcach fakt zamordowania 39 Żydów i 2 Polaków oraz poranienia 40 osób pochodzenia żydowskiego (liczba podawana przez urzędowy akt oskarżenia i przez prasę), mordowali mieszkańcy Kielc, akcja ich trwała zdaniem urzędowego aktu oskarżenia od godz. dziesiątej rano z przerwami do godziny prawie szóstej po południu. Cała polska prasa rządowa poświęciła temu faktowi mniejsze lub większe ustępy, zgodnym chórem stwierdzono, że chodziło tu o przygotowany przez organizacje podziemne, których nici sięgają aż generała Andersa, pogrom Żydów, że był to ruch o charakterze faszystowskim. Nikt jednak z tego obozu nie starał się o odpowiedź na pytanie, dlaczego ów "pogrom" trwał tak długo, nikt w prasie rządowej nie próbował przekonywająco wyjaśnić, dlaczego pogrom stał się możliwy w mieście wojewódzkim, w którym są silne oddziały milicji, służby bezpieczeństwa i wojska.
Przy uważnym czytaniu prasy rządowej czytelnikowi krytycznemu narzuca się szereg innych jeszcze pytań, powstaje mnóstwo niejasności, samo nawet ujęcie sprawy w prasie rządowej jest nieco dziwne. Mamy olbrzymie komentarze, o charakterze politycznym, powtarza się stale slogany o demokracji, faszyzmie, milczeniu kleru, półsłówkami lub jak najkrócej omawia się sam przebieg wypadków, zeznania świadków, nie wspomina o obronie, o zachowaniu się milicji, Urzędu Bezpieczeństwa, wojska itp.
Z lektury tej powstaje nieodparte wrażenie, że prasie rządowej chodzi nie tyle o wyjaśnienie konkretnego wypadku, jaki miał miejsce, ile raczej o jego wyzyskanie dla celów propagandowych, o użycie go jako argumentu wobec przeciwników ideowych w kraju i za granicą. W tych warunkach staje się koniecznością wyjaśnienie przyczyn, przebiegu i następstw zajść w Kielcach nie poprzez pryzmat korzyści, jaką ma z nich obóz rządzący w Polsce, lecz jedynie w imię prawdy, o ile da się ją tutaj uchwycić.
Opieramy się przede wszystkim na zeznaniach świadków naocznych, a nawet aktorów tej sprawy. Pochodzą oni z różnych sfer: inteligencja i ludzie prości, tacy, którzy nienawidzą Żydów i tacy, którym Żydzi są obojętni. Zeznania te nie były składane dla sądu, nie mają charakteru ani obrony, ani oskarżeń, robione były jako wspomnienia piszący lub mówiący zwykle nie wiedzieli, do jakiego celu mają one służyć. Opieramy się nadto na akcie oskarżenia, sporządzonym przez prokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej 6 lipca 1946 r., na świadkach procesu i na prasie.
Geneza wypadków kieleckich 4 lipca 1946 r.Pierwsze pytanie, które się nasuwa przy omawianiu zajść kieleckich, to pytanie, dlaczego do nich doszło. Prasa rządowa podkreśla sadyzm zabijających i powtarza za aktem oskarżenia, że tłum był podjudzany przez "reakcyjnych" zbrodniarzy, przez podżegaczy, podobno nawet przez umundurowanych andersowców. Jest to tłumaczenie zbyt symboliczne. Polacy nie mają opinii sadystów, poza tym w świetle doświadczenia historycznego widać, że narody stają się sadystyczne dopiero po dłuższym przygotowaniu propagandowym. Z Niemców na przykład robiono sadystów przez dziesiątki, o ile nie setki lat. Odpowiedź na postawione tu pytanie utrudnia i to, że w Kielcach nie było przedtem żadnych wystąpień antyżydowskich, że mieszka tu ludność spokojna, bądź co bądź katolicka, że mordowali - według urzędowego aktu oskarżenia - nie jacyś rozgoryczeni życiem bezrobotni lub nędzarze, lecz przedstawiciele drobnego mieszczaństwa, ludzie biedni, ale nie nędzarze.
Bezpośrednią przyczyną zajść miało być według aktu oskarżenia i prasy opowiadanie 9-letniego Henryka Błaszczyka, którego jakoby Żydzi mieli zamknąć w piwnicy, z której uciekł. Błaszczyk miał opowiadać na ulicy, że Żydzi go chcieli zabić. Ale rzecz jasna, że samo to tylko opowiadanie nie mogło sprowokować tak okrutnego zachowania się tłumu. Dlaczego więc miało ono miejsce? Odpowiedź może być tylko jedna. Dlatego, że tłum nienawidzi Żydów. Ta nienawiść mogła sprawić, że uwierzono opowiadaniu chłopca, że stało się ono ostatnią kroplą, która spowodowała wylew tej nienawiści w formie niesłychanie drastycznej. Rzecz jasna, że nie czuje się nienawiści do ludzi obojętnych, nieszkodliwych, nienawidzi się tylko wrogów czy też tych, których się za wrogów uważa i to z przyczyn, jeśli chodzi o tłum, konkretnych, jasnych, wyraźnych.
W Kielcach przyczyny tej nienawiści były dwojakiego rodzaju. Jedne miały charakter ogólny, były jak gdyby koniecznym tłem dla przyczyny specyficznej, wzburzającej szczególnie szerokie masy. Zanim jednak przejdziemy do ich omówienia, musimy tu podkreślić bardzo ważne zjawisko. Oto po olbrzymich mordach Żydów w roku 1943 dokonywanych przez władze niemieckie w Polsce ówczesnej, a więc i w Kielcach, nie było wrogiego nastawienia do Żydów i nie było antysemityzmu. Wszyscy współczuli Żydom, nawet ich najwięksi wrogowie. Wielu Żydów ocalili Polacy, boć przecież bez pomocy polskiej nie ocalałby żaden. Ratowano ich, choć były za to surowe kary, aż do kary śmierci włącznie. Tak było w roku 1944 i na początku roku 1945.
Po wejściu wojsk sowieckich, po rozciągnięciu władzy rządu lubelskiego na całą Polskę, ten stan rzeczy zmienił się gwałtownie. Zaczyna się niechęć do Żydów, szerzy się szybko, ogarniając szerokie masy społeczeństwa polskiego - wszędzie, a więc i w Kielcach, Żydzi są nielubiani, a nawet znienawidzeni na całym obszarze Polski. Jest to zjawisko nieulegające najmniejszej wątpliwości. Nie lubią Żydów nie tylko ci Polacy, którzy nie należą do żadnej partii lub też są w opozycji, ale nawet wielu spośród tych, którzy oficjalnie należą do partii rządowych. Powody tej niechęci ogólnej są powszechnie znane, w każdym razie nie wynikają one ze względów rasowych.
Żydzi w Polsce są głównymi propagatorami ustroju komunistycznego, którego naród polski nie chce, który mu jest narzucany przemocą, wbrew jego woli. Każdy Żyd ma poza tym dobrą posadę lub nieograniczone możliwości i ułatwienia w handlu i przemyśle, Żydów jest pełno w ministerstwach, na placówkach zagranicznych, w fabrykach, urzędach, w wojsku i to wszędzie na stanowiskach głównych, zasadniczych i kierowniczych. Oni kierują prasą rządową, mają w ręku tak surową dziś w Polsce cenzurę, kierują urzędami bezpieczeństwa, dokonują aresztowań.
Niezależnie od szerzenia komunizmu, nie odznaczają się oni taktem, zwłaszcza w stosunku do ludzi o przekonaniach niekomunistycznych. Są często aroganccy i brutalni. Wielu z nich nawet nie pochodzi z Polski. Przybywszy z Rosji, słabo mówią po polsku, jeszcze słabiej orientują się w stosunkach polskich. Na podstawie powyższych powodów powiedzieć zatem można, że sami Żydzi ponoszą lwią część odpowiedzialności za nienawiść, jaka ich otacza. Przeciętny Polak sądzi (mniejsza o to, słusznie czy niesłusznie), że prawdziwymi i szczerymi zwolennikami komunizmu w Polsce są tylko Żydzi, bo olbrzymia większość komunistów Polaków - to zdaniem ogółu - ludzie interesu, bezideowi, którzy są komunistami tylko dlatego, że im się to sowicie opłaca.
Tak się przedstawia tło ogólne wypadków kieleckich. Omówienie tej sprawy jest dlatego ważne, że rzuca ona światło na zachowanie się milicji i wojska podczas zajść kieleckich.
Obok tej przyczyny działała jednak na masy w Kielcach przyczyna druga, którą by można nazwać bezpośrednią. Już na parę miesięcy przed dniem 4 lipca 1946 r. rozchodziły się po Kielcach wersje o ginięciu dzieci obu płci. Księża z parafii kieleckich byli od czasu do czasu proszeni przez stroskanych rodziców o ogłaszanie z ambon wezwań, by ci, którzy mogą udzielić informacji o pobycie dzieci, powiadomili o tym rodziców. Ogłoszenia takie umieszczano i na słupach. Nie była to jakaś propaganda, bo dzieci ginęły rzeczywiście. Parę wypadków znanych jest z całą pewnością. Szeroki ogół uważał, że sprawcami ich są Żydzi, którzy na dzieciach popełniają mord rytualny, toteż skargi rodziców dzieci wpływały bardzo podniecająco przeciwko Żydom, zwłaszcza na ludzi prostych. Te niewątpliwe fakty ginienia dzieci oburzały nawet wielu ludzi z inteligencji. Niektórzy z nich informowali na przykład piszącego, że Żydzi dokonują transfuzji krwi z dzieci, a ofiary, z których pobrano krew, mordują.
Fakty tu opisane były meldowane milicji, która jednak okazywała wobec nich zupełną obojętność, nie przeprowadzając śledztwa, ale i nie dementując otrzymanych wiadomości. Ta bezczynność władz policyjnych utwierdzała szerokie masy w przekonaniu, że Żydom w Polsce wszystko wolno, że wszystko może im uchodzić bezkarnie.
Urzędowy akt oskarżenia, a za nim prasa rządowa wiążą wypadki kieleckie z referendum odbytym 30 maja 1946 r. Istotnie wiadomy z relacji tysięcy i dziesiątków tysięcy ludzi fakt, że co najmniej 90% uprawnionych głosowało "nie", a tymczasem władze rządowe ogłosiły, że było na odwrót, mógł wpłynąć na zwiększenie podniecenia mas ludowych, łatwiej ulegających podnietom uczuciowym. Nie wydaje się jednak, by ten czynnik odegrał poważniejszą rolę przyczynową w zajściach kieleckich.
Tenże akt oskarżenia, a za nim cała prasa rządowa piszą, bez żadnych dowodów co prawda, zupełnie gołosłownie, że "pogrom" ludności żydowskiej w Kielcach był specjalnie przygotowany przez WiN, NSZ i elementy wsteczne. Chodzi tu o dwie kwestie: specjalne przygotowanie pogromu i przygotowanie go przez WiN i NSZ. Tego wyjaśnienia zajść kieleckich przyjąć jednak nie można. Jest rzeczą znaną, zarówno z prasy z licznych procesów, jak i z opowiadań świadków, że organizacje podziemne rozporządzają sporą ilością broni wojskowej wszelkiego rodzaju, że potrafią staczać z komunistami prawdziwe bitwy. Jeżeli zatem one przygotowały i to specjalnie, a więc jako tako starannie wypadki kieleckie, to musieli brać w nich udział ludzie uzbrojeni i połowa przynajmniej Żydów padłaby od kul pistoletowych, wśród dowodów rzeczowych winny się znaleźć jakieś rewolwery czy pistolety automatyczne. Te rzeczy chyba nie ulegają wątpliwości. Prokurator rządowy, którzy tak dużo mówił o winie andersowców i NSZ, na pewno by i na mordowanie Żydów bronią tych czynników nie omieszkał zwrócić uwagę.Tymczasem jeden ze sprawozdawców procesu, niepodejrzany, bo piszący w gazecie komunistycznej, tak pisze o rozprawie sądowej: "Przed stołem sędziowskim postawiono stolik, na którym zostały złożone dowody rzeczowe: kamienie, cegły zbroczone krwią, kije, sztachety z płotów, rura od kaloryfera poplamiona krwią i rower damski".
Potwierdzają to uczestnicy procesu sądowego, nawet prokurator w akcie oskarżenia mówi, że Żydzi byli "wyrzucani i wypychani", gdzie rzucały się na nich grupy osób, masakrując ich "uderzeniami rur żelaznych, cegieł itp.". Nie ma tu mowy o broni palnej, zatem gdzie dowody o specjalnym przygotowaniu tych zajść i o przygotowaniu ich przez NSZ czy WiN? Owszem, rzeczywiście 2/3 Żydów zostało zamordowanych bronią wojskową, ale nawet prokurator nie przypisał za to winy tym organizacjom. Dalej, aktem oskarżenia objęto 12 osób, tymczasem nawet tenże prokurator nie zarzucił ani jednej z tych osób przynależności do NSZ lub WiN.
Twierdzenie zatem aktu oskarżenia o przygotowaniu wypadków kieleckich przez te organizacje należy uznać z pozbawione jakichkolwiek dowodów. Chyba że chodzi o przygotowanie moralne, ale to przecie - w świetle tego, co powiedziano wyżej - byłoby niemożliwe, gdyby w masach nie było nienawiści do Żydów z innych powodów, już przedtem nagromadzonej. Akt oskarżenia podaje na dowód swej tezy tylko to, że w tłumie usłyszano okrzyki: "Bić Żydów, niech żyje rząd sanacyjny, niech żyje Anders i niech żyje [Fragment tekstu nieczytelny] Żydów". Pierwszy z nich jest zrozumiały, bo nie tylko nawoływano do bicia, ale i bito naprawdę.
Drugi okrzyk jest już a priori zupełnie niemożliwy. Gdyby autor aktu oskarżenia był Polakiem, a przynajmniej jako tako orientował się w tym, co działo się w Polsce od roku 1939, to widziałby, jak jest niepopularny rząd sanacyjny i jeśli ktoś wzniósł taki okrzyk istotnie, to chyba dla zabawy lub po pijanemu, a w akcie oskarżenia nie wypadało tego powtarzać. Co ważniejsze jednak, to to, że nikt, absolutnie nikt ze świadków zajść kieleckich tych trzech ostatnich okrzyków nie słyszał, nawet podczas procesu zapytywani o to świadkowie faktowi temu przeczyli.
Dlatego z całą stanowczością trzeba stwierdzić, że aczkolwiek okrzyk: "niech żyje Anders" - byłby zupełnie zrozumiały ze względu na dużą popularność tego generała w Polsce, to jednak okrzyk ten wraz z drugim o rządzie sanacyjnym i o Hitlerze są po prostu wymysłem prokuratora, aczkolwiek powtórzyła ten fakt za nim prasa rządowa. Jest to kłamliwy trick propagandowy i nic więcej.
Akt oskarżenia mówi także, że "ustalono niezbicie, że wśród podżegaczy i zabójców znajdowali się nawet umundurowani andersowcy". Chodzi tu chyba o żołnierzy, którzy wrócili z armii polskiej na Zachodzie, innych przecież mundurów nie ma. Ci istotnie mogli być w tłumie i mogli brać udział w zabijaniu, ale akt oskarżenia sam obala wypowiedziane tu twierdzenie, jeżeli bowiem prokurator twierdzi, że coś ustalił "niezbicie", to daje na to dowody albo na podstawie zeznań oskarżonych, tymczasem - to dziwne - żadnego umundurowanego andersowca nie aresztowano, albo na podstawie zeznań świadków, tymczasem i tych nie zacytowano. I to zdanie zatem należy uznać za niezgodny z prawdą wymysł aktu oskarżenia, przeznaczony chyba dla własnych zwolenników i dla zagranicy. Tak się przedstawia tło i przyczyny pośrednie zajść kieleckich w dniu 4 lipca.
Sprawa Henryka Błaszczyka, bezpośredniego sprawcy zajść kieleckich
Nie mamy zamiaru opisywać szczegółowo wypadków dnia 4 lipca, bo nie chodzi nam o to, którego Żyda w jakim czasie zamordowano. Przedstawienie tak dokładne byłoby niemożliwe, gdyż nie rozporządzamy odpowiednim materiałem dowodowym. Zresztą czynów tłumu, dokonywanych często równocześnie w paru naraz miejscach, odtworzyć się nie da. Tu zeznania świadków są i muszą być chaotyczne. Toteż ograniczymy się tylko do tego, co z tych zeznań da się wydobyć niewątpliwie, a co dotyczy rzeczy dla nas istotnej. Należą do nich trzy sprawy: początek zajść, główne fazy i kto mordował. Te trzy zagadnienia dadzą się wyjaśnić z całą pewnością.
Początek zajść wiąże się z osobą 9-letniego chłopca Henryka Błaszczyka.
Według urzędowego aktu oskarżenia i prasy rządowej sprawa ta przedstawiała się następująco: w dniu 1 lipca chłopiec znikł "w nieustalonych na razie okolicznościach" z domu rodzicielskiego. "W toku śledztwa niezbicie ustalono", mówi tenże akt, że "chłopak znalazł się w odległej o 25 km od Kielc wsi Pielaki powiatu końskie i tu przebywał kolejno u trzech gospodarzy. W tym samym czasie na terenie Kielc rozpuszczono pogłoski o ginięciu dzieci, uprowadzanie których przypisywane było Żydom. W dniu 3 lipca wieczorem chłopiec powrócił do domu. Później, podczas procesu, ojciec chłopaka zeznawał, że nie pytał syna o to, gdzie był, lecz kazał mu się udać na spoczynek. Zainteresował się jednak tą sprawą sąsiad, a wtedy chłopiec - wracam do urzędowego aktu oskarżenia - "opowiedział wyuczoną i nieodpowiadającą prawdzie historię, jakoby spotkał na ulicy jakiegoś nieznajomego mężczyznę, który dał mu do niesienia paczkę i 20 zł na drogę. Mężczyzna jakoby zaprowadził go do domu zamieszkanego przez Żydów, gdzie odebrano mu paczkę i pieniądze, a jego samego wsadzono do małej i ciemnej piwniczki, nie dając mu jedzenia. Z piwnicy wydostał się on podobno potem przy pomocy jakiegoś chłopca, który podał mu przez okienko stołek, na który wszedłszy, uciekł oknem.
Rodzice chłopca na [podstawie] takiej opowieści, podmówieni przez osoby postronne, ustalone w śledztwie, tego samego dnia wieczorem zameldowali o tym Milicji Obywatelskiej, a wersję o zatrzymaniu i powrocie chłopca szerzono celowo po mieście. Rano dnia następnego rodzice chłopca, podmówieni, poszli znów z chłopcem na milicję, prowadząc go przez most i opowiadając o wypadku znajomym. Chłopak po drodze wskazał dom przy ul. Planty 7, gdzie rzekomo go więziono, i pokazał pierwszego napotkanego przypadkowo Żyda jako na sprawcę tego. W tym samym czasie na ul. Planty gromadził się już tłum. Po przyjściu rodziców z chłopakiem na komisariat MO wysłany został patrol 6 milicjantów celem ujęcia rzekomo podejrzanego osobnika, który na skutek wskazania chłopca został ujęty i osadzony w komisariacie MO.
Z komisariatu MO powtórnie wysłano patrol złożony z kilkunastu milicjantów celem przeprowadzenia rewizji i ustalenia miejsca, gdzie podobno miał siedzieć zatrzymany chłopak. Doraźne dochodzenie milicji ustaliło natychmiast ponad wszelką wątpliwość, że oświadczenia chłopaka są fałszywe i zmyślone, niemniej jednak podburzony tłum, widząc chłopaka i ulegając szerzonej przez agitatorów propagandzie, rozpoczął pogrom Żydów zamieszkałych przy ul. Planty nr 7".Tyle urzędowy akt oskarżenia. Moglibyśmy go uznać za prawdziwy opis początków wypadków, gdyby nie to, że jego analiza wywołuje pewne co do tego wątpliwości i gdyby nie sam proces sądowy, który wątpliwość tę jeszcze pogłębia.
Akt oskarżenia mówi, że chłopiec znikł 1 lipca "w nieustalonych na razie okolicznościach". Akt oskarżenia jest datowany 8 lipca, w chwili gdy to piszemy, jest 1 września, a zatem od 4 lipca upłynęło blisko już 2 miesiące. Prasa rządows codziennie prawie porusza wypadki kieleckie, a jednak do tej pory władze rządowe nie kwapią się z ogłoszeniem tych okoliczności, choć jest to sprawa niezwykle doniosła. Nie mógł ich ustalić i prokurator, choć miał na to 4 dni czasu, a ściśle biorąc, nie powinien był się zgodzić na sporządzanie aktu oskarżenia, dopóki nie miał pełnego materiału dowodowego. Jeżeli chłopiec 1 lipca opuścił dom i udał się do wsi Pielaki, to mógł to zrobić z następujących powodów: albo uciekł z domu na skutek złego traktowania, albo urządził sobie wycieczkę samowolnie, bez wiedzy rodziców, albo został do tego przez kogoś namówiony. Jest rzeczą dziwną, że nie udało się wydobyć od chłopca odpowiedzi na te pytania. Ale największej wątpliwości dostarczył sam proces sądowy. Urzędowy akt oskarżenia mówi, że chłopiec opowiadał "wyuczoną i nieodpowiadającą prawdzie historię" o przetrzymywaniu go przez Żydów.
Wiceminister bezpieczeństwa publicznego Wachowicz opowiedział to przedstawicielowi SAP-u w sposób bardziej szczegółowy: "Dziecko wzięte na spytki przez dwie godziny powtarzało wyuczoną lekcję o Żydach i więzieniu, zamierzonym morderstwie itp. w obawie, że jeśli powie prawdę, zostanie ukarane przez rodziców. Po dwóch godzinach dziecko przyznało się do prawdy i wyszły na jaw szczegóły tej potwornej prowokacji, do której zdegenerowani przestępcy nie zawahali się użyć naiwnego dziecka".
Otóż chłopiec ten był w świetle urzędowego aktu oskarżenia bezpośrednim i głównym sprawcą wypadków kieleckich dnia 4 lipca. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że on przede wszystkim powinien był być badany podczas procesu sądowego. Tymczasem w dniu 8 lipca na rozprawę sądową nie dostarczono go. Najważniejszy świadek oskarżenia był na procesie nieobecny, choć władze rządowe miały go w rękach. A przecież jeśli prawdą jest to, co podawał wiceminister Wachowicz, zeznania chłopca byłyby jak najlepszym argumentem na korzyść tezy wysuwanej przez akt oskarżenia. Komu zależało i na tym, by nie zeznawał w sądzie, by nie pokazał się obrońcom i publiczności?
Fakt, że Henryka Błaszczyka, głównego sprawcę zajść kieleckich, badał tylko prokurator, że jego zeznań nikt potem nie słyszał, że obrońcy nie mogli go pytać i nie widzieli nawet, podważa wybitnie prawdziwość urzędowego aktu oskarżenia.
Ale to nie koniec wątpliwości. Zaraz 4 lipca chłopca wraz z ojcem aresztowano i nie pozwolono nikomu się z nim widzieć. Siedzi on w więzieniu aż dotąd. Jeżeli po pewnym czasie nie zostanie on wypuszczony na wolność, ew[entualnie] oddany do jakiegoś domu poprawczego, lecz zaginie w więzieniu, to wówczas będzie wolno wyprowadzić z tego tylko jeden wniosek, a mianowicie, że prawdziwe zeznania chłopca były inne niż podawał urzędowy akt oskarżenia i że władze rządowe obawiały się, by chłopiec nie powiedział w sądzie co innego, niż one sobie życzyły.
Jeszcze jedna sprawa niejasna. Młody Błaszczyk wskazał na osobnika, który jakoby zaprowadził go do domu zamieszkanego przez Żydów. Osobnik ten został ujęty i osadzony w komisariacie. Tyle tylko mówił urzędowy akt oskarżenia na ten temat, nie podaje on nawet, jak się ów osobnik nazywał i kim był. Sprawę widocznie zbagatelizowano, choć była ona jedną z głównych przyczyn wypadków kieleckich. I znowu pytanie: dlaczego owego osobnika nie skonfrontowano w sądzie z Henrykiem Błaszczykiem, by temu ostatniemu dowieść kłamstwa? Dlaczego z góry, bez możności sprawdzenia tego przez adwokatów, przyjęto dziwną perwersję chłopca, który wskazał na pierwszego lepszego spotkanego po drodze Żyda?
Niektórzy świadkowie mówią, i powtórzył to za nimi jeden z korespondentów pism zagranicznych, że Żyd ów nazywał się Antoni Pasowski. On to ich zdaniem wmówił w Błaszczyka, że Żydzi z domu Planty nr 7 chcieli go zamordować, a oprócz tego, sterroryzowawszy chłopca, kazał mu o tym opowiadać naokoło. Nie wiadomo dokładnie, na czym się ta wersja opiera, nie wydaje się ona jednak zmyślona, gdyż analiza wypadków raczej ją potwierdza niż podważa. Chłopiec musiał być przez kogoś namówiony do szerzenia opowiadania o postępowaniu Żydów. Sam nawet urzędowy akt oskarżenia nie mówi, że uciekł on z domu lub że zrobił samowolną wycieczkę, lecz że "znikł w nieustalonych na razie okolicznościach". Ktoś mu w tym zniknięciu pomógł. A dalej, jeśli chłopca istotnie nie męczyli Żydzi, to ktoś mu również kazał opowiadać o tym. Gdyby opowiadanie chłopca było całkowicie przez niego zmyślone, to niewątpliwie pokazano by chłopca w procesie sądowym na dowód, że sam przyznaje, iż kłamał. Tego nie zrobiono widać w obawie, by się nie wsypał. A wobec tego, kto namówił chłopca do opowiedzenia całej tej historii? Mogli to zrobić jacyś reprezentanci WiN czy NSZ lub też, co a priori biorąc, wydaje się paradoksalnym, sami Żydzi. Pierwszą możliwość omówiliśmy w rozdziale poprzednim, wykazując, że jest ona nie do przyjęcia. Pozostaje zatem druga, choć wydaje się, że jest nieprawdopodobna i absurdalna, bo wynikałoby z niej, że Żyd był głównym sprawcą mordowania Żydów w Kielcach.
Czy jednak naprawdę jest ona absurdalna?
Przed daniem odpowiedzi na to pytanie trzeba wspomnieć o dwóch wiążących się z nim zjawiskach.
Po pierwsze faktem jest, że Żydzi europejscy pragną wywrzeć presję na rząd Wielkiej Brytanii, by oddał im w niepodzielne władanie Palestynę. Niedawno dokonany przez terrorystów żydowskich zamach w Jerozolimie na hotel króla Dawida, podczas którego zginęło podobno sporo Żydów, jest wymownym dowodem tej presji.
Po drugie, aby łatwiej uzyskać możność wyjazdu do Palestyny, Żydzi europejscy starają się dowieść, że w niektórych krajach europejskich są prześladowani. Do takich krajów należy Polska, której Żydzi, zwłaszcza rosyjscy, szczególnie nie lubią za to, że nie chce dobrowolnie przyjąć narzucanego sobie ustroju komunistycznego.
Ze względu na przytoczone zjawiska nie jest wykluczone, że ktoś z Żydów mógł skłonić Henryka Błaszczyka do opowiadania wyżej przytoczonej historii w przewidywaniu, że skłoni ona podniecony już i tak przeciw Żydom tłum do ekscesów, które będzie można potem obszernie wyzyskać. W świetle tej hipotezy jasne jest i zniknięcie Błaszczyka na trzy dni (obojętne jest przy tym, czy był od 1 do 3 lipca na wsi, czy też w piwnicy przy ul. Planty 7), i niepokazanie go nawet podczas procesu. Potwierdza ją także w sposób silny fakt, że milicja nie próbowała przeszkodzić tłumom w mordowaniu, co wyjaśnić można w ten tylko sposób, że takie miała rozkazy. Poniżej przytoczymy jeszcze więcej danych na potwierdzenie wyrażonej tu supozycji.
I wreszcie jedna jeszcze uwaga. Urzędowy akt oskarżenia twierdzi, że w czasie między 1 a 3 lipca rozpuszczono w Kielcach pogłoski o ginięciu dzieci. Twierdzenie to jest niezgodne z prawdą, bo wiadomości o ginieniu dzieci kursowały po Kielcach już wcześniej, jak o tym była mowa w rozdziale pierwszym. W czasie od 1 do 3 lipca świeżych na ten temat pogłosek, poza osobą Błaszczyka, nie było.
Tyle urzędowy akt oskarżenia. Moglibyśmy go uznać za prawdziwy opis początków wypadków, gdyby nie to, że jego analiza wywołuje pewne co do tego wątpliwości i gdyby nie sam proces sądowy, który wątpliwość tę jeszcze pogłębia.
Przebieg zajść
Tyle urzędowy akt oskarżenia. Moglibyśmy go uznać za prawdziwy opis początków wypadków, gdyby nie to, że jego analiza wywołuje pewne co do tego wątpliwości i gdyby nie sam proces sądowy, który wątpliwość tę jeszcze pogłębia.
Urzędowy akt oskarżenia, a za nim prasa rządowa, opisuje początek i przebieg zajść kieleckich w trzech zdaniach: z komisariatu milicji wysłano kilkunastu milicjantów, którzy mieli sprawdzić, czy Błaszczyk był rzeczywiście przetrzymywany w domu Planty nr 7; po przybyciu na miejsce dochodzenie milicji "ustaliło natychmiast ponad wszelką wątpliwość", że oświadczenie chłopca jest fałszywe i zmyślone, "niemniej jednak podburzony tłum, widząc chłopaka i ulegając szerzonej przez agitatorów propagandzie, rozpoczął pogrom Żydów zamieszkałych przy ul. Planty 7".
Tyle ów akt urzędowy. Nie odpowiada on wcale na dwa budzące się przy tym pytania: w jaki sposób milicja ustaliła "ponad wszelką wątpliwość", że chłopiec mówił nieprawdę? Czy badano piwnicę domu i przesłuchiwano zamieszkałych w nim Żydów? I drugie pytanie: dlaczego milicjanci nie powstrzymali tłumów, choć było ich kilkunastu i choć akcja odbywała się na schodach, gdzie z braku miejsca tłum nie mógł być duży?
Te pytania okażą się zbędne, jeżeli przedstawi się przebieg tej sprawy ze szczegółami, które urzędowy akt oskarżania prawdopodobnie celowo przemilcza.
Wszyscy świadkowie zeznają zgodnie, że wypadki zaczęły się około godz. 10. Do domu przy ul. Planty 7 przybył w towarzystwie tłumu mały oddział milicji, który zażądał otwarcia drzwi mieszkania na pierwszym piętrze w celu przeprowadzeniu w nim rewizji. Żydzi odmówili, mówiąc, że otworzą tylko na rozkaz UB, to jest Urzędu Bezpieczeństwa. Ta odmowa rozjątrzyła zarówno milicjantów, jak i tłum, gdyż UB jest to organizacja analogiczna do niemieckiej Gestapo i kierowana przez Żydów.
Wyglądało na to, że Żydzi chcą się tylko przed Żydami tłumaczyć, że nie mają zaufania do polskich milicjantów. Zgromadzony przed domem tłum szemrał, nastrój podniecały kobiety, między innymi jedna z nich, która zawodziła głośno: "Moja droga dziecina... Tu ją zamordowali". Kobiecie tej rzeczywiście musiało zaginąć dziecko. Ktoś z tłumu, w cywilnym ubraniu, rzucił z ulicy kamieniem w szybę mieszkania żydowskiego, za tym posypały się inne kamienie. Wobec tego milicjanci znajdujący się na ulicy zaczęli nawoływać do spokoju, a jeden z nich czy też paru strzeliło w górę dla postrachu. Jedna z kul oderwała gzyms nad oknem mieszkania żydowskiego. Wśród tłumu zaczął się popłoch. I wtedy właśnie dano serię strzałów z okien domu zamieszkanego przez Żydów. Parę osób zostało rannych. Tłum zaczął uciekać, po chwili jednak zawrócił, gdy strzały umilkły.
To działo się na ulicy. Tymczasem w samym domu milicja wyważyła [drzwi] mieszkania na pierwszym piętrze, ale gdy drzwi zawaliły się pod naporem cisnących, posypała się nań seria strzałów. Zostało rannych parę osób i zabity jakiś oficer. Atakujący wycofali się z części schodów.
Fakt ten, że Żydzi zaczęli pierwsi strzelać do milicji i tłumu, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Stwierdzają to wszyscy bez wyjątku świadkowie. Pierwszymi ofiarami podczas zajść kieleckich byli zatem Polacy. Nawiasem mówiąc, posiadanie broni palnej jest w Polsce zakazane pod karą śmierci. Te strzały żydowskie sprowokowały dalszy bieg wypadków. Gdyby nie one, skończyłoby się prawdopodobnie wszystko na wybiciu szyb Żydom i milicjanci potrafiliby uchronić ich od linczu. Zaatakowani milicjanci odpowiedzieli jednak strzałami i zamiast rozpędzać tłum, stanęli po jego stronie. Świadkowie mówią, że wewnątrz domu Żydzi bronili się i granatami.
Na ulicy przed domem stał tłum coraz gęstszy. Około godz. 10 min. 30 na ulicy zjawili się funkcjonariusze służby bezpieczeństwa, ale zachowali się biernie, przyjmując tylko postawę obserwatorów. Zjawił się też silny oddział wojska i zaczął otaczać dom, usuwając z ulicy tłumy. Obserwatorzy stwierdzają, że był wówczas moment, gdy można było zlikwidować całe zajście, gdyby ze strony służby bezpieczeństwa padły odpowiednie po temu rozkazy, gdyby ktoś z nich wykazał należytą energię, gdyby służba bezpieczeństwa, milicja i wojsko chciały rzeczywiście działać. Tymczasem milicja i żołnierze prowadzili głośne rozmowy z tłumem. Widać było, że wojsko zwłaszcza podziela nienawiść do Żydów. Z tłumu wołano zresztą: "Niech żyje armia polska!".
Jeden ze świadków naocznych opowiadał, że jeden z oficerów usłyszawszy, że Żydzi mordują "naszych", wyciągnął rewolwer i pobiegł do wnętrza domu. Tam również udała się i część żołnierzy. Milicjanci i żołnierze mordowali Żydów w mieszkaniach lub też bijąc ich kolbami, wyprowadzali na ulicę, a tu w obecności innych żołnierzy i milicjantów masakrowały ich zhisteryzowane jednostki. Nawet przewód sądowy stwierdził, że 2/3 Żydów zginęło z ran postrzałowych, a tylko 1/3 została zamordowana przez jednostki z motłochu. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa i teraz zachowywali się bezczynnie...
Gdyby Żydzi nie bronili się w swych mieszkaniach, byliby wymordowani lub pobici w ten sposób wszyscy w ciągu godziny. Tymczasem toczyła się walka o każde mieszkanie i powtarzało się zabijanie ich lub wywlekanie na ulicę.Około godz. drugiej po południu zaczęła się druga faza zajść. Przyszli tłumem, przebywając przestrzeń około kilometra, a jednak nie powstrzymywani przez nikogo po drodze robotnicy z fabryki "Ludwików" i z tartaku państwowego, uzbrojeni w drągi, klucze francuskie itd. Robotnicy ci należą prawie wyłącznie do dwóch partii rządowych, PPR i PPS. Zaczęło się jeszcze szybsze wyciąganie Żydów z domów i mordowanie ich na miejscu lub na ulicy, która została zasiana trupami. Dopiero po południu, około godziny trzeciej, tłum, nie mając już nic do roboty, zaczął się rozchodzić, atakując tu i ówdzie napotkanych po drodze Żydów. Stwierdza to i akt oskarżenia, pozwalając jednak w ten sposób na wniosek, że skoro zajścia trwały tak długo, to wynika z tego alternatywa: albo władze nie chciały przerwać mordowania Żydów, albo nie zostały usłuchane przez własnych ludzi. Jeśli przyjąć ten drugi wniosek, to wynika z niego inny. Widać mianowicie, jaki posłuch w wojsku, a nawet w milicji ma rząd obecny i jak wielka jest w masach nienawiść do głównych tego rządu zwolenników, tj. do Żydów.
Tyle urzędowy akt oskarżenia. Moglibyśmy go uznać za prawdziwy opis początków wypadków, gdyby nie to, że jego analiza wywołuje pewne co do tego wątpliwości i gdyby nie sam proces sądowy, który wątpliwość tę jeszcze pogłębia.
Proces sądowyTyle urzędowy akt oskarżenia. Moglibyśmy go uznać za prawdziwy opis początków wypadków, gdyby nie to, że jego analiza wywołuje pewne co do tego wątpliwości i gdyby nie sam proces sądowy, który wątpliwość tę jeszcze pogłębia.
Piętą achillesową urzędowego przedstawienia wypadków kieleckich jest niewątpliwie proces sądowy w tej sprawie. Rzuca on cień na szczerość tych, którzy go prowadzili i zdradza ich istotne tendencje. Do odpowiedzialności pociągnięto 12 osób, w tym tylko 6 spośród tych, którzy brali udział w zajściach. Jeśli się zwróci uwagę na to, że zamordowanych było 39 osób, a ranionych 40, to liczba oskarżonych jest wysoce niewspółmierna do liczby zabitych i rannych. Prokurator rządowy jednak inaczej postąpić nie mógł, gdyż istotnie spośród osób cywilnych zabijających było niewielu, 2/3 Żydów wymordowali i poranili milicjanci, żołnierze i robotnicy, a tych jako ludzi rządowych do odpowiedzialności prokurator pociągnąć nie chciał.
Na proces przyjechał najwyższy sąd wojskowy, choć według prawa nie jest on kompetentny do sądzenia spraw w pierwszej instancji ani do sądzenia spraw osób cywilnych, o ile ich czyn nie pozostaje w bezpośrednim związku z przestępstwem osób wojskowych. Władzom rządowym chodziło, zdaje się, o dobór takich sędziów, którym by można było zaufać. Byli też nimi niejacy Marian Barton, Antoni Łukasik i Stanisław Baraniuk.
Pierwszy z nich miał wybitne cechy mongolskie, nie wyglądał na Polaka, dwaj pozostali mieli wygląd semicki. Innym zupełnie dziwnym pogwałceniem prawa był fakt, że o zajściach w dniu 4 lipca nie powiadomiono wcale prokuratora miejscowego, nie on też oskarżał przed tym sądem, lecz również specjalnie przysłany prokurator sądu najwyższego major Szponderski oraz miejscowy prokurator sądu wojskowego, Żyd Golczewski. Do obrony powołano z urzędu pięciu adwokatów, w tym tylko dwóch obrońców wojskowych, trzech zaś cywilnych. Gdy ci ostatni podnieśli zarzut, że nie są kompetentni do stawania w sądach wojskowych, sąd odpowiedział, że istotnie mógłby wyznaczyć na obrońców nawet żołnierzy, ale kieruje się dobrem oskarżonych.
Nawiasem mówiąc, spośród tych trzech obrońców cywilnych jeden z nich, Zenon Wiatr, jest znany jako żyjący b[ardzo] dobrze z kołami PPR, w ten sposób dwaj pozostali byli zmajoryzowani. Rola ich była tym trudniejsza, że nie występowali nigdy w sądach wojskowych, a co więcej, ze sprawą nie zdążyli się nawet zapoznać. Oto 8 lipca po południu zawiadomiono ich, że mają występować w sprawie zajść kieleckich dnia następnego o godzinie dziewiątej rano. W ten sposób nie dano im nawet 24 godzin do przygotowania obrony, co więcej, uniemożliwiono im porozumienie z oskarżonymi. Na widzenie się z tymi ostatnimi dano im dosłownie niecałą godzinę czasu i to bezpośrednio przed samym procesem, gdy na dyskusje, na przygotowanie wspólnej linii postępowania ławy obrończej, a nawet na dokładne zapoznanie się z aktem oskarżenia było już stanowczo za późno. Zresztą akt oskarżenia przeczytano podsądnym dopiero na godzinę przed zaczęciem rozprawy, wbrew kodeksowi postępowania karnego wojskowego, który daje oskarżonym 5 dni czasu na wręczenia lub odczytania aktu oskarżenia do rozprawy, wprawdzie podsądni podpisali oświadczenie, że zrzekają się tego przysługującego im okresu 5 dni, ale dziwne jest, że zgodzili się w ten sposób na utrudnienie zadania obrony, że nie porozumieli się w tej sprawie uprzednio z obrońcami, dziwniejsze, że zrobili to wszyscy, jeszcze dziwniejsze, że pozwolił na to sąd. Ten zupełnie niezrozumiały krok oskarżonych można wytłumaczyć jedynie tym, że tak im zrobić kazano i to prawdopodobnie w sposób, jaki jest praktykowany w polskich więzieniach. Jeden z oskarżonych miał świeże rany na głowie, inny wyraźnie powiedział na rozprawie, że go bito podczas śledztwa.
W procesie tym były jednak rzeczy jeszcze dziwniejsze. W ataku na Żydów brali udział i milicjanci, podczas zajść zabito paru Polaków (dwóch wylicza akt oskarżenia), którzy przecie nie padli z rąk polskich, a więc musieli być - sądząc nawet z aktu oskarżenia - zabici przez Żydów, wszyscy świadkowie stwierdzają, że pierwsi zaczęli strzelać do Polaków Żydzi, poza tym zajściom towarzyszyło zrozumiałe podniecenie. To wszystko powinno było być wzięte w rachubę przez sąd i wyjaśnione, bo rzucało światło na sprawę. Działanie w afekcie zawsze zmniejsza winę, zwłaszcza wtedy, gdy przestępca jest jednym z tłumu przestępczego, gdy jest przez tenże podniecany, niejako zachęcany. Sąd jednak z góry zastrzegł, że tych rzeczy poruszać obronie nie wolno. Obrońcy wiedzieli, co to znaczy, toteż ograniczyli się tylko do wysunięcia zarzutów natury czysto proceduralnej i do rzeczy drugorzędnych. Sąd nie zgodził się też na wysłuchanie świadków, których proponowali obrońcy.
Z tego wszystkiego widać, że sądowi chodziło tylko o demonstrację, o skazanie jak największe liczby ludzi, nie zaś o ustalenie istotnego przebiegu wypadków i w związku z tym prawdziwego stopnia winy oskarżonych.
Jeżeli urzędowy akt oskarżenia twierdzi, że w związku z osobą Błaszczyka tłum pod wpływem agitatorów rzucił się na niczego nieprzeczuwających, spokojnych mieszkańców domu przy ul. Planty 7, to jest zupełnie niezrozumiałe postępowanie sądu, bo przecież gdyby to było prawdą, to sąd nie zakazywałby prowadzenia tej sprawy, przeciwnie, położyłby na nią nacisk. Skoro jednak sąd nie dopuścił do rozprawy na temat początku zajść, to znaczy, że [mu] na tym zależało, że miał w tym jakiś interes. A z tego wynika jednak, że urzędowe wyjaśnienie początku zajść nie odpowiadało prawdzie. Obawiano się niewątpliwie usłyszenia od świadków takich faktów jak ten, że Żydzi nie chcieli wpuścić do swego mieszkania milicjantów, że pierwsi zaczęli strzelać, prowokując w ten sposób milicję i tłum, oraz faktu, że większość Żydów została zamordowana przez milicjantów, żołnierzy i robotników i że milicjanci państwowi wywlekali Żydów z mieszkania i oddawali ich na pastwę rozwścieczonego tłumu.
Uderzają w tym procesie poza tym dwie jeszcze niezwykle ciekawe okoliczności. Pierwsza to wygląd oskarżonych i ich zeznania. Prawie wszyscy mieli wygląd ludzi przestraszonych, jeden z nich powiedział, że go bito w więzieniu, innemu, który chciał odwołać swe zeznania uczynione w śledztwie, prokurator groził, że spotka go... - choć, zorientowawszy się, nie dokończył zdania. Sprowadzony na rozprawę ojciec Błaszczyka wyglądał jak człowiek niezupełnie normalny, był mocno nastraszony. W zeznaniach swych większość oskarżonych przyznawała się do wszystkiego, niektórzy mówili więcej nawet na swoją niekorzyść, niż powiedzieli podczas śledztwa, a wszyscy podawali to, czego od nich żądano. Słowem był to typowy proces, taki, jakie się często odbywają na Wschodzie, a które są tajemnicze dla ludzi Zachodu.
Prokurator Golczewski w swym oskarżeniu obszernie opowiadał o faszyzmie i reakcji, choć na omówienie tła i początku zajść sąd nie pozwolił, ubliżał obrońcom, choć byli przecie naznaczeni z urzędu, obrzucał błotem patriotyzm i honor Polaków, choć to miało miejsce w polskim sądzie. Napadał na Kościół katolicki, choć przedstawicieli tego Kościoła nie pytali wcale, co sądzą o wypadkach kieleckich. Bez żadnego dowodu, bez przytoczenia choćby jednego świadectwa przyjął za pewnik, że chodziło o pogrom zorganizowany przez podżegaczy spod znaku Andersa i że tłum pierwszy wpadł na spokojnych, niewinnych Żydów. Sąd nie zajął się sprawdzeniem prawdy tych powiedzeń, nie przeprowadził na ten temat śledztwa, nie dopuścił proponowanych przez obronę świadków, odrzucił wszystkie wnioski obrony. Nie pozwolił na omawianie genezy zajść i udziału w nich milicji, bezpieczeństwa i wojska. Rozprawie nie przewodniczył żaden z sędziów, lecz sam prokurator udzielał głosu obrońcom i oskarżonym. Zamiast stwierdzić tylko winę oskarżonych, skoro na inne tematy mówić nie pozwolono, sąd w wyroku swym przyjął bez dowodu łączność zajść kieleckich z zagranicą, uznał wypadki za dzieło agentów generała Andersa. Zabawił się też w propagandę, twierdzącą, że Polska Ludowa musi walczyć z pozostałościami faszyzmu.
Fakt, że sąd przyjął za pewnik te rzeczy, co do których nie było żadnych absolutnie dowodów, których nawet nie pozwolił poruszać, wskazuje na to, że sąd ten działał na rozkaz z góry, że cały proces był tylko parodią. Sądowi nie chodziło widać o zbadanie przyczyn zbrodni, lecz o wyzyskanie jej dla celów propagandowych, o użycie jej na korzyść polityki rządu.
W związku z tym pozostaje druga ważna okoliczność. Wypadki kieleckie niezależnie od ich tła, niezależnie od tego, że były sprowokowane, niezależnie od tego, że władze rządowe mogły, lecz nie chciały do nich nie dopuścić, były jednak zbrodnią zostawiającą plamę na społeczeństwie polskim. Wiadomo było, że czynniki wrogie Polsce będą się starały atakować ją z tego powodu. Każdy uczciwy rząd polski, tak jak każdy rząd na świecie, z obowiązku starałby się przedstawić wypadki kieleckie jak najsumienniej, podać wszystkie okoliczności łagodzące, bo takie były niewątpliwie, zabijający w Kielcach nie byli przecież zawodowymi zbrodniarzami. W tym wypadku zaniechano tego jednak, a nawet z góry zabroniono poruszać te okoliczności łagodzące, nie dopuszczono do omawiania prawdziwego początku zajść, starając się w ten sposób o ułatwienie roboty czynników zohydzających społeczeństwo polskie. Sąd kielecki, odbyty w dniach 9-11 lipca, wykazał niezbicie, że tymczasowemu rządowi polskiemu chodziło o przedstawienie wypadków kieleckich z 4 lipca w świetle możliwie jak najgorszym.
Oprócz powyższych danych potwierdzeniem tego jest fakt, że rozprawie sądowej starano się nadać możliwie jak najsilniejszy rozgłos, że ściągnięto na nią nie tylko tłum sprawozdawców polskich pism rządowych, ale i sprawozdawców cudzoziemskich. Rząd nie miał czasu na to, by go udzielić obrońcom na zapoznanie się z materiałem oskarżenia, otrzymali tylko parę godzin, ale miał czas na zawezwanie i sprowadzenie całego tłumu korespondentów pism zagranicznych. Liczono widać na to, że nie znając stosunków polskich, a specjalnie kieleckich, nie zorientują się w tym, że proces był z góry wyreżyserowany, że usunięto zeń wszystko, co mogło być niewygodne rządowi, a pokazano tylko to, o co rządowi chodziło. Zdaje się, że zamiar ten na ogół się udał.
Prasa rządowa o wypadkach kieleckich.
Rola Kościoła
Prasa rządowa, a niestety także informowana przez nieuczciwych lub naiwnych korespondentów część prasy zagranicznej, zaczęła wyprowadzać z wypadków kieleckich następujące wnioski: Agenci faszystowscy, agenci generała Andersa organizują w Polsce pogromy Żydów. Ci, którzy nie chcą potępić wypadków kieleckich w ten sam sposób, jak to robi prasa rządowa polska, są związani z faszyzmem i z generałem Andersem. Takimi są w Polsce członkowie PSL Mikołajczyka i dlatego należy stronnictwo to rozwiązać.
Ponieważ zabijający Żydów w Kielcach byli katolikami i ponieważ Kościół katolicki nie chce również potępić wypadków kieleckich w sposób wymagany przez rząd, Kościół zatem odpowiada za te wypadki, jest antysemicki i faszystowski, dlatego też uzasadnione jest podjęcie z nim walki i osłabienia jego wpływów.
W społeczeństwie polskim jest jeszcze wiele wpływów faszystowskich, czego dowodem jest okazany w Kielcach antysemityzm, a zatem całkowicie uzasadnione jest postępowanie tymczasowego rządu polskiego.
Wnioskom tym trzeba się przypatrzyć z bliska. Co do pierwszego z nich, to abstrahując w tej chwili od zagadnienia, co robią w Polsce agenci faszystowscy i agenci generała Andersa, bo to nie należy do omawianej przez nas sprawy, powiedzieć trzeba, że proces sądowy nie dostarczył ani jednego dowodu, by wypadki kieleckie były przygotowane przez andersowców. Jeden tylko świadek Henryk Witelis mówił, że 4 lipca w Piekoszowie pod Kielcami bił Żydów tłum ludzi, wśród których był mężczyzna w mundurze armii gen. Andersa. Sprawa ta jednak nie wiąże się z wypadkami kieleckimi, wyżej wykazaliśmy, że zajścia kieleckie nie mogły być dziełem andersowców i że większość Żydów wymordowali żołnierze, milicja rządowa i członkowie partii rządowych.
Co do stanowiska PSL, to potępiła ona niedwuznacznie mordy kieleckie, ale znając metody postępowania tymczasowego rządu polskiego i znając, zdaje się, prawdziwy przebieg wypadków kieleckich, chciała widać zgodzić się na sposób potępienia wymagany przez rząd, aby wbrew prawdzie nie zohydzać własnego społeczeństwa.
Najcięższe zarzuty z racji wypadków kieleckich spadły na Kościół i jego hierarchię, dlatego też sprawę tę należy omówić obszernie.
Chodzi tu o odpowiedź na pytania:
Czy Kościół w Polsce szerzył antysemityzm?
Czy księża kieleccy mogli, lecz nie chcieli powstrzymać mordu kieleckiego?
Czy Kościół odmówił potępienia zbrodni kieleckiej ?Pierwsze z tych pytań właściwie nie wymaga odpowiedzi. Nauka Kościoła, głosząca że każdy człowiek jest bliźnim i że zabijać ani krzywdzić nikogo nie wolno, jest zupełnie wyraźna. Kościół potępia skrajny nacjonalizm i walkę klas. Postępowanie księży nie było i nie jest odmienne. Najlepszym tego gwarantem jest sama prasa rządowa, która choć zajmuje się tym problemem niezwykle obszernie, nie potrafiła zacytować ani jednego orędzia biskupiego o charakterze antysemickim, nie potrafiła przytoczyć żadnego nazwiska księdza katolickiego, który by do napadania i bicia Żydów zachęcał.
Prasa rządowa zgodnym chórem atakuje kardynała Hlonda za jego wywiad udzielony sprawozdawcom pism zagranicznych na temat wypadków kieleckich, choć nigdy w całości go nie przedrukowała, lecz operowała zawsze powyrywanymi z kontekstu, a często poprzekręcanymi zdaniami. Prymas Polski dał w tym wywiadzie krótki, lecz prawdziwy obraz wypadków kieleckich. Stwierdził więc, że w Polsce istnieje niechęć do Żydów, gdyż zajmują oni wybitne stanowiska rządowe i starają się zaprowadzić ustrój komunistyczny.
Na tym tle stają się zrozumiałe wypadki kieleckie, które jednak kardynał uważa za opłakane, które też jego zdaniem Kościół jako zabójstwo potępia. Ale jeżeli należy ubolewać nad tym, że na froncie politycznym w Polsce giną Żydzi, to trzeba ubolewać również i nad tym, że giną, i to w znacznie większej ilości, Polacy. Oświadczenie to jest tak zgodne z prawdą, że prasa rządowa w Polsce nie ośmieliła się podać go w całości, zrozumiałe jest jednak, że musiało ono wywołać jej wściekłość, bo trudno inaczej nazwać ataki na czczonego przez 90% Polaków prymasa. Prasę rządową zabolały dwie prawdy: jedna o roli Żydów, druga o mordowaniu Polaków. A przecie obydwie są niewątpliwe. Mówiliśmy już wyżej o pierwszej. Co do drugiej, to podkreślić należy, że codziennie niemal giną z rąk członków partii rządzących, z rąk milicji i służby bezpieczeństwa działacze PSL, działacze opozycji. W jednym tylko powiecie miechowskim ludzie rządowi wymordowali 260 chłopów polskich w ciągu 7 tygodni. A jednak choć zabójcy są znani, nie aresztuje się ich, nie wytacza się im procesów.
Milczy na ten temat prasa polska, nic o tym nie wie prasa zagraniczna. Stąd nic dziwnego, że gdy prymasa Polski zapytano, co sądzi o jednej zbrodni, zbrodni kieleckiej, odpowiedział, że potępia wszystkie, zarówno tę, której rząd nadał rozgłos, jak i te, o których mówić nie pozwala. Żaden biskup katolicki, żaden uczciwy człowiek nie mógłby się w tej sprawie wyrazić inaczej. Odmiennie sądzą tylko ludzie nieorientujący się w sytuacji lub ci, którzy uważają, że zabójstwo może być niedozwolone, ale może też być godne polecenia.
Czy księża kieleccy mogli, lecz nie chcieli powstrzymać mordów kieleckich ?W sprawie tej należy stwierdzić, co następuje. Biskup kielecki ks. Czesław Kaczmarek był wówczas w Kielcach nieobecny, gdyż od 4 czerwca do 24 lipca przebywał na Dolnym Śląsku. Zastępował go p.o. wikariusza generalnego ks. Piotr Dudziec. O zbiegowisku tłumu i mordowaniu Żydów przy ul. Planty 7 nikt nikogo z księży nie zawiadamiał. Przypadkiem dowiedział się o tym proboszcz parafii katedralnej ks. Zelek około godziny jedenastej i natychmiast udał się na miejsce wypadków. Zatrzymali go jednak żołnierze, mówiąc, że wszystko się już skończyło i że cywile muszą ulicę opuścić. Istotnie, przed domem Planty 7, jak to stwierdzają świadkowie, osób cywilnych wówczas nie było.
Około godz. 2 minut 20 po południu na wiadomość, że zabijanie Żydów zaczęło się na nowo, 5 księży udało się w dwóch grupach na ulicę Planty 7. Przybyli około godz. 3, ale i tym razem tłumu na ulicy nie było. Dom był otoczony kordonem wojska, a żołnierze poinformowali księży, że są niepotrzebni, bo wszystko się już skończyło. Rzeczywiście, jak to stwierdzają wszyscy świadkowie, zajścia przy ulicy Planty zakończyły się około godz. ósmej. Niewątpliwie gdyby księża zjawili się na ulicy Planty o godzinie 10 minut 15, może by ich rola mogła być aktywniejsza, ale milicja i Urząd Bezpieczeństwa nie uważały widać za wskazane wezwać ich na miejsce, tak jak i nie sądziły, by należało wezwać prokuratora. Oczywiście obecnie łatwiej jest za to na księży napadać.
Czy Kościół odmówił potępienia zbrodni kieleckiej ?Mówiliśmy wyżej o potępieniu jej przez przedstawiciela Kościoła w Polsce, kardynała Hlonda. Nie inaczej mogli postąpić inni biskupi polscy. W samych Kielcach zaraz 5 lipca wojewoda kielecki zwołał przedstawicieli miasta i duchowieństwa w sprawie wydania odezwy nawołującej kielczan do spokoju. Projektu takiej odezwy zebranie jednak nie przyjęło. Uchwalono, by odezwę taką przygotowała Kuria Biskupia. Ta istotnie przygotowała ją w dniu 6 lipca, ale władze rządowe jej nie opublikowały. Toteż Kuria przygotowała inną odezwę i kazała ją odczytać z ambon kościołów kieleckich w niedzielę dnia 7 lipca. Przyczyniła się ona wybitnie do uspokojenia umysłów w Kielcach. W dniu 11 lipca Kuria wydała do całej diecezji drugą odezwę. Wymowa jej jest niedwuznaczna, zupełnie wyraźna. Zbrodnia i zbrodniarze zostali potępieni z całą stanowczością. A jednak dziwna rzecz, odezwy tej prasa rządowa nie tylko nie przedrukowała, lecz ją w ogóle przemilczała, nie przestając mimo to atakować Kościoła w Polsce za jego milczenie w sprawie ekscesów kieleckich. Prasa ta domaga się zarazem zbiorowego wystąpienia Episkopu polskiego przeciwko antysemityzmowi. Jest to żądanie paradoksalne, a nawet ubliżające Kościołowi. Poza tym jest ono niewykonalne nie tylko z przyczyn o charakterze zasadniczym.
Ogromna większość Żydów w Polsce, jak już mówiliśmy wyżej, szerzy gorliwie komunizm, pracuje w osławionych urzędach bezpieczeństwa, dokonuje aresztowań, pastwi się nad aresztowanymi i zabija ich, a za to spotyka się z niechęcią społeczeństwa, które komunizmu nie chce, a metod Gestapo ma już dosyć.
I oto Kościół, stosownie do życzenia prasy rządowej, ma uroczyście ogłosić, że ta niechęć społeczeństwa jest nieuzasadniona, że postępowanie Żydów jest całkiem niewinne, że winni są tylko Polacy, którzy się na nich oburzają.
To jest właśnie prawdziwy sens żądań prasy rządowej. Przemilcza się to, że Kościół codziennie i stale głosi wykluczającą antysemityzm miłość bliźniego, że jak najszczerzej i najchętniej wyciąga rękę do Żydów dobrej woli, że zakazuje niezwykle surowo napadania na Żydów (zabójstwa kieleckie nazwano przecie w odezwie Kurii Kieleckiej z 11 lipca "zbrodnią wołającą o pomstę do Boga", godną całkowitego i bezwzględnego potępienia), ale żąda się, by kościół publicznie, urzędowo orzekł, że Polacy i katolicy nie mają do nich słusznej urazy.
Wygląda to na żądanie od Kościoła, by zaaprobował system terroru, jaki jest obecnie w Polsce stosowany.
Jeżeli prasa rządowa stale wytyka Kościołowi miłość bliźniego, którą się jakoby w stosunku do Żydów nie odznacza, jeżeli ustawicznie mówi o jego obowiązkach, to może wreszcie sprowokować Episkopat Polski, że wykona on to żądanie i spełni swój obowiązek, a mianowicie powie katolikom polskim całą prawdę, nie tylko o zabijaniu Żydów, ale i mordowaniu tych tysięcy Polaków, po śmierci których nie urządza się śledztwa i wspaniałych procesów sądowych, o których nie mówi się przez wszystkie radia i o których nie piszą dzienniki całego świata.
Następstwa procesu sądowego w sprawie wypadków kieleckichZajścia kieleckie tymczasowy rząd polski rozgłosił możliwie jak najbardziej, postarał się o to, by dowiedziała się o nich jak najobszerniej zagranica, urządził proces-monstre w stosunku do zabójców. Genezy wypadków nie pozwolił poruszać przed sądem, ale choć cała prasa rządowa stale i obszernie mówi o niej już przez dwa miesiące, prawdy niezupełnie dało się zataić.
Nic w prasie, bo o tym pisać nie wolno, ale prywatnie w społeczeństwie zaczęto stawiać pytania, na które proces nie dał odpowiedzi, których w sposób niezrozumiały nie poruszył i nie wyjaśnił. A więc pytano na przykład o to, w jaki sposób zginęli podczas zajść dwaj Polacy, skoro Polacy byli stroną napadającą, a Żydzi bezbronnymi? Jak wytłumaczyć śmierć oficera, który przecież był uzbrojony i któremu towarzyszyli żołnierze? Jak wyjaśnić zjawisko, że mordowanie Żydów mogło się odbywać w biały dzień i to przez 8 godzin.
Pytania te, a może i odpowiedzi, jakie na nie dawano, dochodziły prawdopodobnie do wiadomości władz rządowych, te ostatnie musiały coś robić, aby zapobiec wytworzeniu się przekonania, że proces z 8-11 lipca nie odtworzył całej prawdy, że przeciwnie, tylko ją zaciemnił. I oto 15 lipca, tj. w 11 dni po wypadkach kieleckich, PAP podała suchą notatkę, że w związku z wypadkami w Kielcach zostali aresztowani szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach Sobczyński, wojewódzki komendant milicji i jego zastępca oraz komendant komisariatu. Jako powód aresztowania podano nie dość energiczną działalność władz podczas wypadków. Krok ten miał dać odpowiedź na pytania, które sobie wszyscy w związku z wypadkami kieleckimi zadawali.
Nie można jednak wytłumaczyć wszystkiego brakiem energii tych paru oficerów rządowych, szereg pytań nadal czeka na odpowiedź. Zresztą nawet fakt ów aresztowania powiększa tylko wątpliwości, bo przecie gdy wypadki kieleckie czekały na proces tylko 4 dni, to od aresztowania tych oficerów upłynęło już półtora miesiąca. Aż do tej pory nie wytoczono im procesu, choć minister bezpieczeństwa, komunista Radkiewicz, w rozmowie z korespondentem "New York Timesa" przyznał winę Urzędu Bezpieczeństwa w wypadkach kieleckich i choć mogliby oni wiele powiedzieć o genezie i początku zajść, nie wiadomo nawet, czy osadzono ich w więzieniu. Informacja o tym byłaby tym bardziej wskazana, że są pogłoski, iż aresztowano ich tylko dla pozoru, że w rzeczywistości Sobczyński otrzymał już pod zmienionym nazwiskiem awans na inne stanowisko. W rezultacie coraz więcej osób nie wierzy dziś w urzędową wersję o zajściach kieleckich, nawet część prasy zagranicznej zaczyna na nią patrzeć krytycznie. Istotnie, dokładna analiza całej tej sprawy oraz zeznania świadków naocznych, którzy nie są kupieni lub sterroryzowani, jak to miało miejsce w procesie kieleckim, obalają tę wersję zupełnie.
Wnioski i zakończenieAnaliza wypadków i zeznania świadków doprowadzają nas do następujących wniosków w sprawie zajść kieleckich 4 lipca 1946 r. Wskutek komunistycznej działalności Żydów wytworzyła się w stosunku do nich nienawiść szerokich mas w Polsce. Rzeczywiste wypadki ginięcia dzieci w Kielcach przypisywane Żydom nie wywołały jej, lecz powiększyły ją w wysokim stopniu. Z tego postanowiły skorzystać pewne komunistyczne czynniki żydowskie w porozumieniu z opanowanym przez siebie Urzędem Bezpieczeństwa, aby wywołać pogrom, który by dało się potem rozgłosić jako dowód potrzeby emigracji Żydów do własnego kraju, jako dowód opanowania społeczeństwa polskiego przez antysemityzm i faszyzm i wreszcie jako dowód reakcyjności Kościoła, którego zabijający byli członkami. W tym celu władze bezpieczeństwa nie zapobiegły powstającemu zbiegowisku, nie zawiadomiły o zajściu prokuratora, nie dały rozkazów milicji i wojsku do energicznego wystąpienia. Władze bezpieczeństwa nie przewidziały jednak, jak się zdaje, rozmiarów zajścia. Żydzi z ulicy Planty 7, nie chcący na skutek instrukcji czy też z innych powodów otworzyć drzwi milicji, sprawili tym, że zaczęła je wyważać siłą. Odpowiedzieli na to strzałami, które spowodowały atak na nich milicji i motłochu, przy czym milicjanci i żołnierze chwytali Żydów, mordowali ich lub wydawali tłumowi na ulicy, a ten pastwił się nad nimi na oczach oddziałów milicjantów i wojska. Przedstawiciele Urzędu Bezpieczeństwa ograniczyli się tylko do obserwowania osób, zresztą w drugiej fazie zajść nie byli już w stanie ich opanować, gdyż większość milicji i wojska sympatyzowała z tłumem.
Do mordujących na ulicy Planty 7 należy zaliczyć milicjantów i żołnierzy, robotników oraz zebrany przypadkowo motłoch. Aresztowań dokonano tylko wśród tego ostatniego, gdyż posadzenie na ławie oskarżonych także milicjantów i robotników, będących członkami PPR, uniemożliwiłoby ukucie zarzutu, że mordowali tylko katolicy, uniemożliwiłoby atakowanie Kościoła katolickiego oraz andersowców i PSL. Ponieważ odsłonięcie całej prawdy o wypadkach skompromitowałoby rząd wobec społeczeństwa polskiego i zagranicy, a nawet wobec Żydów, których krwi chciano użyć dla celów politycznych, przeto na procesie nie pozwolono omawiać początków zajścia, gdyż świadkowie procesu mogliby się z tego domyślić istoty rzeczy.
Tak się przedstawiają w świetle bezstronnego badania wypadki kieleckie z dnia 4 lipca 1946 r. Wnioski nasze pozwalają na danie łatwej odpowiedzi na pytania, któreśmy w toku niniejszych rozważań wysuwali. Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Ci, którzy zabijali w Kielcach, godni są niewątpliwie najsurowszego potępienia niezależnie od tego, że byli sprowokowani, że działali w afekcie. Wszelki antysemityzm jest uczuciem poniżającym człowieka i nieetycznym. Mordowanie ludzi, choćby innej rasy czy przekonań, czy klasy społecznej, jest zawsze zbrodnią. Ale jeżeli w dniu 8 lipca zasiadło na ławie oskarżonych tylko 8 zabijających, to nie można tego nazwać aktem sprawiedliwości, bo powinni na niej zasiąść także i ci, którzy do wypadków kieleckich doprowadzili, którzy je sprowokowali, którym na nich zależało.
Nie umieścił ich wśród oskarżonych sąd, ale umieszcza ich moralnie opinia polska. Umieszcza ona na ławie oskarżonych i tych wszystkich, którzy sieją nienawiść, którzy ze zbrodni kieleckiej robią towar na sprzedanie, starając się pogłębić różnice w społeczeństwie polskim i zohydzić Polskę zagranicy.Źródło: Akta śledztwa, t. 3, k. 321-538, kopia, mps.
* * *
z pełnym poszanowaniem i respektem dla autorów, wydawców i praw autorskich, w dzisiejszych czasach powszechnego przemilczania i fałszowania historii i faktów historycznych, uważamy za szczególnie ważną powinność i obowiązek rozpowszechniania informacji, celem edukacji i uświadamiania, oraz bezpardonowej walki z owymi przemilczeniami i fałszami.
wersje internetową przygotowała, opracowała i fotografiami opatrzyła Polonica.net
Polski Związek Patriotyczny
Katolicko-Narodowy Ruch Oporu kontrjudaizacji i kontrdepolonizacji
O.R.K.A.N.
Monday, December 8, 2008
Czy sen. Arciszewska-Mielewczyk może liczyć na pomoc państwa?
Czy sen. Arciszewska-Mielewczyk może liczyć na pomoc państwa?
pos. Andrzej Dera (2008-12-08)
Aktualności dnia
słuchajzapisz
Zobacz również inne publikacje związane z tym tematem:
AUDYCJE:
Czy sen. Arciszewska-Mielewczyk może liczyć na pomoc państwa? - [2008-12-08]pos. Andrzej Dera
Rozprawa odwoławcza w sprawie naruszenia dóbr osobistych Eriki Steinbach - [2008-12-05]sen. Dorota Arciszewska - Mielewczyk
Czy rząd chroni polskie prawa własności? - [2008-07-18]sen. Dorota Arciszewska Mielewczyk
ARTYKUŁY:
Po tej rozprawie nie mam złudzeń - [2008-12-05]
Sąd nie chciał słuchać polskiej senator - [2008-12-05]
Pro publico bono w wersji marszałka Platformy - [2008-12-04]
Steinbach chce zamknąć nam usta - [2008-11-27]
Polacy tracą własność na rzecz Niemcówh - [2008-07-17]
pos. Andrzej Dera (2008-12-08)
Aktualności dnia
słuchajzapisz
Zobacz również inne publikacje związane z tym tematem:
AUDYCJE:
Czy sen. Arciszewska-Mielewczyk może liczyć na pomoc państwa? - [2008-12-08]pos. Andrzej Dera
Rozprawa odwoławcza w sprawie naruszenia dóbr osobistych Eriki Steinbach - [2008-12-05]sen. Dorota Arciszewska - Mielewczyk
Czy rząd chroni polskie prawa własności? - [2008-07-18]sen. Dorota Arciszewska Mielewczyk
ARTYKUŁY:
Po tej rozprawie nie mam złudzeń - [2008-12-05]
Sąd nie chciał słuchać polskiej senator - [2008-12-05]
Pro publico bono w wersji marszałka Platformy - [2008-12-04]
Steinbach chce zamknąć nam usta - [2008-11-27]
Polacy tracą własność na rzecz Niemcówh - [2008-07-17]
Subscribe to:
Posts (Atom)